piątek, 7 października 2011

OZME zamiast Monster JAM


            Jest piątek wieczorem, wróciłem właśnie z Wisły, gdzie odwoziłem chłopaków na OZME. Mam nadzieję, że mają dobry czas. Ja pakuję się na jutro. Jedziemy na jeden dzień, więc nie trzeba dużo. Ruszamy o 6.30 więc idę spać. Wstaję parę minut po 5.00. Śniadanko, kawusia z dwóch łyżeczek sypanej, aromatycznej kawy i mogę iść. Jedziemy busem z Domu Pomocy Społecznej, Ewangelickiego Domu 0pieki „Ostoja Pokoju”. Punkt 6.30 jestem na Bobrku. Jedziemy do Wisły nie do Wrocławia. Wszyscy się zgodzili i nikt nie zrezygnował. Rozmawiam jeszcze z matką jednego z chłopków, który jedzie ze mną pierwszy raz. Wsiadamy i ruszamy w drogę. Przed nami około 2h jazdy. Klimat jazdy jest niesamowity. Są wygłupy, śmiechy, najważniejsze, że jedziemy. Nie ważne gdzie. Jest przed 9.00. Otrzymujemy wejściówki na imprezę. Wieszamy zdjęcia z chłopakami. Nocy nie mieli za spokojnej w szkole spało 400 osób). Wracamy na rynek, gdzie można oglądać stare zabytkowe samochody a także 18 batalion powietrzno-desantowy z Bielska- Białej. Potrzymać broń, wsiąść do wozu opancerzonego czy obejrzeć spadochron- to dla chłopaków wielka atrakcja. Postanawiamy przyjąć pomysł i zapisać się na turniej piłki halowej o puchar Ogólnopolskiego Duszpasterza Młodzieży. Turniej jest o 14.00. Przed 12.00 jedziemy na obiad. Pizza smakuje nieźle. Byliśmy atrakcją lokalu dla tubylców, a ja uważam, że nasze zachowanie było super! Po 13.00 wracamy na halę. Jacyś młodzi chłopcy na rowerkach zaczęli nas zaczepiać. Nie wiedzą, co zrobili i kogo zaczepili. Sytuacja miała miejsce w szkole. My byliśmy w środku, a oni nie. Dzieliła nas tylko szyba i to może dzięki niej, było tak bezpiecznie, że można było się słownie obrzucać błotem. Otwarto halę, konflikt przygasł, ale ja wiem, że wróci. Mamy piłki i jest czas na małą rozgrzewkę i trening. Gramy w sześciu(5+1 rezerwowy) i dwóch trenerów, A. i ja. K. jest kapitanem drużyny FC Bobrek. Wzrostowo i siłowo jesteśmy na samym końcu, ale wola walki jest ogromna. W losowaniu trafiamy na drużynę z Mikołowa. Porządne chłopy. Mecz trwa dwa razy po 7 minut. W pierwszej połowie jest 1: 0 dla Mikołowa. Mieliśmy kilka sytuacji na bramkę, lecz nie tym razem. Patrzę na trybuny i większość stoi i szaleje. Takiego meczu nie widzieliśmy dawno. Dawid z Goliatem, ale wygrał jednak ten drugi. Po meczu idziemy na rynek, gdzie ma miejsce happening i po 16.00 opuszczamy Wisłę. Jedziemy jeszcze do Skoczowa na basen i po 20.30 jesteśmy na Bobrku. Odwożę chłopków pod domy, na T. już czekają rodzice. Rozmawiamy chwilkę o wycieczce i synu. Żegnam się i jadę dalej. Ostatniego odwożę P. i wracam do domu. Dość wrażeń na dziś. Nie mam nawet sił zatankować samochodu, zrobię to jutro. Dziś mytu, ama i nyny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz