Przed dwunastą Ewa, nasza fotografka, dojeżdża wraz z rodziną prosto z Wrocławia do Miechowic. Szybki obiadek, gadu-gadu i wsiadamy w auto, by udać się na Bobrek. Dzielimy się wrażeniami po ostatnich warsztatach, minionych dniach. Gdzieś na granicy Karbia i Bobrka spanikowałem, że nie zabrałem najważniejszego aparatu, tj. CANONA G11…ale okazało się, że jest na dnie torby. Idąc do sklepu, po kilka gum do żucia spotykamy ekipę. Są prawie wszyscy, tzn. sześć osób. Nie ma P. i W. Idziemy na plac zabaw, bo tam mamy się spotkać także z dziennikarzem. Chłopcy decydują się pozostać na przystanku i nie idą z nami. Po kilku minutach dołączają jednak do nas. Daje się wyczuć jakieś napięcie i niechęć. Dzisiejszym kluczem do zajęć jest historia Bobrka, miejsc, rzeczy i przedmiotów. Udaje nam się ustalić wspólną trasę, przynajmniej jej początek…aha, nie ma jeszcze W., dlatego idę do jego domu, gdzie okazuje się, że jest chory. Jest prawie kwadrans po 14.00 i nie czekamy dalej. Kto się spóźnia, tego wina. Rozdajemy pięć aparatów cyfrowych i ruszamy. Idziemy na kamyczki, gdzie ponoć była kiedyś kopalnia czegoś tam, a spod ziemi wypływa źródełko. Jest tam mała tam, która spiętrza wodę i tworzy mały wodospad. Woda rozbija się o kamienie, tworząc mieniący się w słońcu srebrzysty warkocz, który sącząc się znika za najbliższym wzniesieniem. Dokoła tego miejsca jest niewielki obszar starego lasu. Wracamy na drogę i idziemy na miejsce starej kopalni, gdzie jeszcze ostatniego lata stał ogromny budynek, a dziś leży tylko gruz. Wszędzie mnóstwo śmieci, a historia tego miejsca staje się prawie niewidoczna. Znajdujemy kilka wysypisk śmieci, na których leżą plastikowe części samochodów. Ktoś wpada na pomysł, by zbudować samochód. Nie tracimy czasu i tworzymy odlotowy bobrkowóz. Światła ma ze zniczy, koła od starego odkurzacza, a główna konstrukcja opiera się na elementach i profilach plastikowych okien. Mamy komplet siedzeń, deskę rozdzielczą, a nawet trójkąt ostrzegawczy. Robimy zdjęcia i ruszamy do domku, czyli ambony myśliwych. Wracamy przez pola, a potem przez hołdę do garaży. Zrobiliśmy kilka kilometrów i nikt nie ma sił na więcej. Jest przed 17.00 i żegnamy się powoli. Umawiam się przy wszystkich chłopcach z trzema najstarszymi na nocną sesje. Pomysł zrodził się w naszych głowach, ale został szybko podchwycony. Na wieczór przyjadę z Michałem, mężem Ewy. Umawiamy się, że po 20.00 będziemy i wracam z Ewą do domu.
W domu kąpanie dzieci, mnóstwo rozmów i szybka pizza made in Home. Zabieramy CANONA G11 oraz kamerę JVC, wracamy na Bobrek. Po drodze zabieramy J. i pięć minut później jesteśmy na ulicy. Jest już K. oraz dwóch młodych. Chwilę rozmawiamy, żegnamy się z towarzystwem i zostaje K. i J. Idziemy jeszcze po trzeciego, ale on śpi. Zostaliśmy w dwóch na dwóch. Michał opowiada o zdjęciach nocnych i znaczeniu czasu naświetlania na jakoś zdjęć przy takiej scenerii, jaką jest noc. Zdjęcia robi głównie J. i Michał a widząc, że K. woli sobie porozmawiać, oddaję się do jego dyspozycji.Opuszczamy ul. Pasteura i idziemy na schody budynku byłego domu kultury. Przed nami skrzyżowanie, a schody i ich wysokość oraz stabilność pozwalają wykonać kilka zdjęć. Po godzinie na Bobrku, jedziemy na Karb, gdzie jest większy ruch. Brakuje statywu, dlatego korzystamy z murków, latarni i znaków, a nawet z głowy K. Chłopaki chcą nam pokazać kilka graffów, więc idziemy na garaże. Jak na piątek wieczór jest niezwykle spokojnie i cicho. Wracamy do auta, a potem na Bobrek. Podwożę chłopaków pod kamienicę. Dziękujemy im za spędzony czas i wracamy do siebie. Na dziś koniec.
witam . jestem studentką 4 roku, i chce napisać prace magisterską na temat streetworkerów i o tym jak radzą sobie w pracy jako pedagodzy uliczni. prosze o jakikolwiek kontakt jadziasss@op.pl, bardzo zależy mi na nawiązaniu korespondencji z CME
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńdziękuję za zainteresowanie naszą pracą na Bobrku, kontakt do mnie prześlę na podany adres.
witam. równiez jestem studentem warszawskiej uczelni pedagogicznej ale szukam materiałów i opinii z innych rejonów do pracy o roli streetworkera w zwalczaniu nieprzystosowania i demoralizacji młodzieży. proszę o kontakt jeśli będę mógł liczyć na jakąś pomoc. j.diego@wp.pl
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńproszę napisać więcej na adres monika.cieslar@cme.org.pl, postaramy się pomóc, pozdrawiamy ze Śląska!