Dawno mnie tu nie było
więc postanowiłam, że i ja coś napiszę. Choć pisania to już
mam po dziurki w nosie (kto wie, ten wie). Ale pierwszy dziewczyński
(to chyba jakieś nowe słowo=)) wypad poza dzielnicę zasługuje na
wspomnienie.
Podczas gdy Robert i
Natalia (i reszta OSOSowców) poszukiwali w rzece słynnych okularów,
ja bawiłam się z dziewczynami trochę inaczej. Ale muszę przyznać,
że też zaczęłyśmy od rzeczki, jako że był piękny, ciepły
dzień. I tak poznałam sławetne na Bobrku „dwa betony”.
Jakoś po trzeciej
godzinie dnia, no nie, wcale nie po TGD – ale zwyczajnie po
piętnastej wsiadłyśmy w banę i chciałoby się rzec: sruuu do
centrum. Najpierw coś przekąsić, a więc KFC. Wydałyśmy kupę
kasy, a w zamian dostałyśmy frytki, twistery, kurczaczki i
niekończąca się strugę napojów, która przybierała różne
smaki; od coli, przez fantę i sprite'a do wszystkich innych
propozycji jednocześnie – powiem Wam, że nawet to nie jest złe,
ale spróbujcie sami. Potem na kręgle do pobliskiej galerii
handlowej. Jako, że jedna z dziewczynek miała w tym dniu urodziny,
odśpiewałyśmy jej „sto lat” drąc się na wszystkie sklepy.
Nie wyrzucili nas=) Po kilkunastominutowej prezentacji tanecznej
dziewczynek, kilku ich kłótniach i zapowiedziach powrotu do domu,
udało nam się w końcu wystartować z bowlingiem. Z połowę czasu
pograłyśmy, połowę „poświęciłyśmy” na kolejne sprzeczki.
Tak to jest, jak się baby kłócą.
Ale żeby zakończyć
miło dzień, poszłyśmy jeszcze na lody. Potem do bany i powrót na
Bobrek. Na dzielnicy zasiedziałam się do ósmej, aż jedna mama
upomniała się o swoje dziecko=) (a propos dzwoniąc do Natalii,
która poznawała uroki Mazowsza). To był męczący, ale miły
dzień, zwłaszcza, że urodzinowy.
Kacha
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz