W tym roku wyjątkowo, bo nie w kwietniu i nie w Bytomiu, ale w czerwcu i aż w Katowicach maszerowaliśmy w Międzygalaktycznym Zlocie Superbohaterów - przygotowaliśmy się wzorowo, bo namalowaliśmy transparent i samodzielnie wykonaliśmy karty UNO w rozmiarach XXL - pasowały do nas jak ulał - w końcu jesteśmy GPU UNO. Jak co miesiąc dobrze bawiliśmy się na basenie, a w lipcu korzystaliśmy już z odkrytego kąpieliska, gdzie woda bywa lodowata - przekonałam się o tym na własnej skórze =)
Aż do samego wieczora bawiliśmy się świetnie na festynie przy SP nr 45, gdzie największą atrakcją okazały się trampoliny, do których kolejki przypominały te z dawnych lat, których nawet ja nie pamiętam =) ale nasze dziewczyny dzielnie czekały 2h by przez 5 minut skakać pod niebiosa.
Ćwiczyliśmy też w parku linowym na Szombierkach, bo już parę tygodni później odwiedziliśmy park linowy z prawdziwego zdarzenia - pojechaliśmy do Chorzowa. I ten wyjazd okazał się dla naszych dzieci zbyt dużym wyzwaniem- wszystkie przeszły trasę podstawową dla dzieci, ale na tę średniozaawansowaną dla nastolatków już się nie odważyły - i wcale im się nie dziwię, bo ja zrobiłam ją w 1h i 40 minut (to ze 3 razy dłużej niż przeciętnie) i były to jedne z najgorszych minut mojego życia =) generalnie wyłazi się na 11 metrów do góry i chodzi po stalowej linie szerokości jednego centymetra. Koszmar. Gdyby nie Aga to pewnie pan z obsługi ściągałby mnie na dół - ale dałam radę i pewnie już nigdy tego nie zrobię! =)
Dużym wydarzeniem w czerwcu był też wyjazd na paintball - nie byłam, ale widziałam siniaki, choć mówią, że dobrze się bawili - musicie uwierzyć im na słowo =)
Żeby równowaga wróciła na swoje miejsce, to skoro chodziliśmy 11 m nad ziemią (w parku linowym) to zwiedziliśmy też kopalnię Guido w Zabrzu, gdzie wędrowaliśmy podziemnymi korytarzami słuchając pana - niezwykle spokojnego, cierpliwego i który chciał nam chyba powiedzieć WSZYSTKO, co tylko wiedział - dzieci nadspodziewanie grzecznie dawały radę, choć jak widzicie umilały sobie czas smarując się węglem - i nas też =)
Za to spływ kajakowy nie przypadł dzieciom do gustu - choć dla mnie był mega super, ale muszę przyznać, że trasa była wymagająca. Bo choć rzeka płytka, to jednak pełna przewróconych drzew i konarów, które trzeba było omijać - dla niewprawionych 11 km udręki - i jak to u nas nie obyło się bez kłótni, przesiadek i lądowania w wodzie. Koniec końców wszyscy znaleźliśmy się na mecie i mogliśmy się ogrzać (co poniektórzy chociaż trochę się wysuszyć) oraz zjeść pyszne kiełbaski.
W Katowicach Nikiszowcu dzięki zaproszeniu Dominiki mogliśmy podziwiać arcydzieła wystawione w ramach Festiwalu Sztuki Naiwnej a także sami stworzyć nasze dzieło - ścianę pełną graffiti naszego autorstwa. Serdecznie dziękujemy za te zajęcia! A następnego dnia na katowickim rynku braliśmy udział w warsztatach cyrkowych i oglądaliśmy pokazy magiczne podczas kolejnej Inwazji Sztukmistrzów.
Na dzielnicy graliśmy w piłkę nożną, malowaliśmy kredą a nawet rozwiązywaliśmy zadania przygotowane przez naszą panią psycholog. Rozegraliśmy też kilka tur w podchody i zrobiliśmy sobie półtoragodzinny spacer po Bobrku - zobaczcie jego ładną odsłonę. Choć czasem mieliśmy już wątpliwości czy trafimy z powrotem to cieszyliśmy się, że możemy iść razem i uzbieraliśmy nawet bukiet polnych kwiatów.
Przez cały miesiąc przygotowywaliśmy też wspólnie warsztaty na nasz Festiwal Zabawy - zrobiliśmy piniatę, pokolorowaliśmy pióra do indiańskich pióropuszy, zrobiliśmy filcowe dredy - to wszytko możecie zobaczyć już teraz na Rozbarku, gdzie bawimy się od środy do piątku na Szynolu. Zapraszamy od godz. 14:00 - 17:00 do naszej indiańskiej wioski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz