Już jesień. Za oknem świeci słońce, powoli opadają liście i wszystko jest piękne do momentu, gdy spojrzysz na termometr. Temperatura zatrważająco spada z każdym dniem pozostawiając jedynie wspomnienia minionego lata. Powspominajmy więc te cieplejsze dni, kiedy to można było chodzić w T-shircie, krótkiej spódniczce i sandałkach. Kiedy to wyciągaliśmy koce i urządzaliśmy pikniki, rozgrywaliśmy mecze w badmintona czy rozwiązywaliśmy zadania podczas łowów.
Rozpoczynamy nasz nowy projekt 2017-2018
czwartek, 29 września 2016
poniedziałek, 26 września 2016
Aktywnie na Rozbarku
Za nami bardzo aktywny wrzesień, pełen nowych wyzwań i
zmian! Za każdym razem, gdy zasiadam przed komputerem, otwieram folder ze zdjęciami
i zaczynam wspominać zajęcia, uświadamiam sobie, jak wiele się u nas dzieje. I
jak fajnie nam razem. Jesteśmy na etapie, w którym nie tylko dzieciaki mogą
czuć się swobodnie, my (ja i Ola) też możemy szczerze powiedzieć, co nam się
nie podoba, że mamy gorszy dzień lub coś nas przerasta. To chyba w tym miesiącu
najcenniejsza lekcja, uczymy się pokonywać słabości, uczymy się, że silną wolą
i ciężką pracą możemy dojść na szczyt. Uświadamiamy sobie, że możemy wciąż
więcej. I tak za nami typowo towarzyskie zajęcia – wspólny wypad do kina czy wyjście
na pizzę. I tu moje zdziwienie, tym razem nie były potrzebne nam żadne gry by
spędzić długie godziny nad kawałkiem pizzy. Szczere rozmowy, wygłupy i quiz z
młodzieżowego slangu wystarczyły. A ja czułam się, jakbym wyszła na pizzę z
grupką znajomych, w której każdy był sobie równy i wnosił coś od siebie. Ten
miesiąc pokazał nam pierwsze owoce naszej pracy. Nie tylko podczas wyjścia do
pizzerii, ale także w trakcie zorganizowanych przez nas łowów. Grupa dostała
listę 25 zadań, które postanowiła rozwiązać sama, bez naszego towarzystwa czy
pomocy. Wyruszyli sami i… okazało się, że potrafią świetnie ze sobą
współpracować, idealnie się uzupełniają, a do tego nie zawiedli naszego
zaufania. Byłam dumna, chociaż przyznać się muszę, że początkowo miałam małe
obawy. Kolejne zajęcia mijały nam aktywnie zostawiając miłą atmosferę. Byliśmy na
ściance wspinaczkowej by zmierzyć się ze samym sobą, łatwo nie było, wymagało
to kilku kilogramów cierpliwości, a z tym u nas ciężko. Jednak udało się! Było „Ty
go” w parku linowym oraz relaks w ba beczkarni i robienie dla mnie prezentu
urodzinowego. Zapisaliśmy kartki z
naszymi pomysłami na zajęcia i miejscami, które chcemy odwiedzić oraz rzeczami,
które chcemy zrobić. I tak wybraliśmy się na przejażdżkę kolejką Elką,
zwiedzaliśmy ZOO w poszukiwaniu młodej Żyrafki oraz witaliśmy nowe osoby w
naszej grupie grając w podchody. Niezwykłe podchody, bo dołączyli do nas nasi
byli podopieczni. A do tego ja wałczyłam z moim wewnętrznym potworem wspinając
się po murach i zeskakując z nich. Do dziś na samą myśl wysokości nogi mi się
trzęsą.
piątek, 23 września 2016
Kto to wie...
Ostatni dzień lata już za nami.
Za kilka dni zakończymy czwarty już sezon Szkoły Mobilnej (SM). Dwie dzielnice, sześć lokalizacji i
kilka dodatkowych akcji w okolicy dopełniło naszą pracę. Zdecydowaliśmy, że
każdy sezon rozpoczniemy szkoleniem. Jest to dobry pomysł na pozyskanie potencjalnych adeptów edukacji
ulicznej, a także wykonanie pierwszych kroków w streetworkingu. Nasi kursanci
oprócz warsztatów odbywają praktyki w czasie zajęć przy SM. Za kilka dni, tj. 7
października obędzie się wręczenie certyfikatów
osobom, które ukończyły cały kurs. W tym roku zakupiliśmy także nową przyczepę do transportu naszej
"szkółki" jak mawiają nasi przyjaciele z partnerskiej organizacji
Grupa Pedagogiki i Animacji Społecznej z Warszawy, która także posiada SM.
W tym roku część z nas prowadziła
lub brała udział w szkoleniu dla współpracowników i wolontariuszy, które było
organizowane w Krakowie przez Fundację Ukryte Skrzydła. Była to także okazja do
wymiany doświadczeń wszystkich trzech organizacji, które używają w swojej pracy
belgijskiej szkoły.
Oprócz wielu radości i
spełnienia, jakie daje praca przy SM na bytomskich podwórkach, mieliśmy wiele
wyzwań. Są dwie drogi, dwa wybory.
Trudności można traktować jako pułapki, niebezpieczeństwa, które paraliżują nas
do działania lub można je traktować jako możliwości, wyzwania, z którymi damy radę się zmierzyć i znaleźć
dobre rozwiązania. Co sprawia, że dla jednych z nas ta sama sytuacja jest
spostrzegana jako możliwość, a dla innych jako zagrożenie?
W naszej pracy, która ciągle się zmienia, jest
dynamiczna, jest pod wpływem wielu różnych czynników, z których największym, a
często najmniej świadomym jestem ja SAM! Poczucie własnej wartości, to kim jestem, co czuję, jakie mam
mocne strony i ograniczenia, które często chcemy przed sobą i innymi ukryć. To
wszystko kształtuje naszą pracę, jej dynamikę i rozwój. Refleksja nad tym
często jest pomijana i uznawana za mało istotną, nie wartą poświęconego czasu.
Jakie są moje refleksje? Podzielę się z Wami
za kilka dni, kiedy zakończymy sezon, wykonamy ewaluację naszej pracy i
wyciągniemy wnioski, na podstawie których chcemy wiele zmienić w przyszłym
roku....a może już wkrótce? Kto wie…
Robert Cieślar
poniedziałek, 5 września 2016
A co się działo na Bobrku?
Ostatnie dni wakacji mijają szybko i nieubłagalnie, a my mając tą świadomość zdecydowanie w sierpniu nie próżnowaliśmy ;) Było wszystkiego po trochu, trochę lenistwa na kocyku, aktywności sportowych, kulinarnych doznań i artystycznego nieładu...
Wszystko zaczęło się od pikniku na Bobrku, gdzie mogłam posłuchać o wszystkim, co działo się na wakacyjnym obozie w Pieninach. Wspomnień było co niemiara i myślę, że długo zostaną w pamięci naszych dzieciaków.
Poźniej był basen odkryty i ten zamknięty, niektórym z nas nauka pływania idzie co raz lepiej, więc już niedługo może sprawdzimy się na jakiś mini zawodach...
Udało nam się w sierpniu bez większego marudzenia zdecydować się na jeden film i pójść do kina na seans „Mój przyjaciel smok”. Odwiedziliśmy również stare dobre Miechowice, gdzie zaplanowaiśmy robienie tatuaży z henny, z których powstały: groźny smok i przepiękne ptaki. Korzystając z okazji posiadania kuchni spotkanie na Miechowicah zakończylismy kulinarnie, tym razem przenosilśmy się do gorącego meksyku i robiliśmy toritille... mniam! Kolejne spotkanie odbyło się z Rozbarkiem, no cóz trochę sie już za nimi stęskniliśmy, pojechaliśmy razem na wycieczkę do kopalni Sztolnia Królowej Luzia w Zabrzu, mielismy okazję zwiedzać wraz z przewodnikiem podziemia kopalni i choć na chwilkę doświadczyc tego, w jakich warunkach pracowali Ci nasi górnicy. Obaliliśmy trochę mitów, poznaliśmy wiele ciekawych faktów, przejechaliśmy się podziemną kolejką, a na koniec wylądowaliśmy w naziemnym parku 12c. W parku wysyłalismy sobie wiadomości alfabetem Morsa, odczytywaliśmy godzinę z zegara słonecznego, i przekonaliśmy się, że dużych rozmiarów soczewka optyczna może być niebezpieczna! Na ostatnie spotkanie wybraliśmy się do laserhaus’a, a po nim żeby uzupełnić energię zużytą na cały wysiłek pokonywania labiryntów, celowania do wroga i unikania niebezpiecznyh min, poszliśmy do McDonalda. Mam nadzieję że wy też w sierpniu nie próżnowaliście i bawiliście się równie dobrze jak my!
Wszystko zaczęło się od pikniku na Bobrku, gdzie mogłam posłuchać o wszystkim, co działo się na wakacyjnym obozie w Pieninach. Wspomnień było co niemiara i myślę, że długo zostaną w pamięci naszych dzieciaków.
Poźniej był basen odkryty i ten zamknięty, niektórym z nas nauka pływania idzie co raz lepiej, więc już niedługo może sprawdzimy się na jakiś mini zawodach...
Udało nam się w sierpniu bez większego marudzenia zdecydować się na jeden film i pójść do kina na seans „Mój przyjaciel smok”. Odwiedziliśmy również stare dobre Miechowice, gdzie zaplanowaiśmy robienie tatuaży z henny, z których powstały: groźny smok i przepiękne ptaki. Korzystając z okazji posiadania kuchni spotkanie na Miechowicah zakończylismy kulinarnie, tym razem przenosilśmy się do gorącego meksyku i robiliśmy toritille... mniam! Kolejne spotkanie odbyło się z Rozbarkiem, no cóz trochę sie już za nimi stęskniliśmy, pojechaliśmy razem na wycieczkę do kopalni Sztolnia Królowej Luzia w Zabrzu, mielismy okazję zwiedzać wraz z przewodnikiem podziemia kopalni i choć na chwilkę doświadczyc tego, w jakich warunkach pracowali Ci nasi górnicy. Obaliliśmy trochę mitów, poznaliśmy wiele ciekawych faktów, przejechaliśmy się podziemną kolejką, a na koniec wylądowaliśmy w naziemnym parku 12c. W parku wysyłalismy sobie wiadomości alfabetem Morsa, odczytywaliśmy godzinę z zegara słonecznego, i przekonaliśmy się, że dużych rozmiarów soczewka optyczna może być niebezpieczna! Na ostatnie spotkanie wybraliśmy się do laserhaus’a, a po nim żeby uzupełnić energię zużytą na cały wysiłek pokonywania labiryntów, celowania do wroga i unikania niebezpiecznyh min, poszliśmy do McDonalda. Mam nadzieję że wy też w sierpniu nie próżnowaliście i bawiliście się równie dobrze jak my!
Dominika
Subskrybuj:
Posty (Atom)