Mamy prawie połowę kwietnia, więc jesteśmy na półmetku naszego mini projektu, w którym poznajemy tajniki średniowiecznych czasów. Za nami także wieczorna próba odwagi zorganizowana przez Basię i jej znajomych harcerzy, którym serdecznie dziękujemy za pomoc. Dzięki tej grze terenowej mogliśmy nie tylko zdrowo ze sobą porywalizować (Bobrek v Rozbark), ale także zachwycić się pięknem zrewitalizowanego Parku Miejskiego Kachla przy ul. Wrocławskiej. Polecam Wam to miejsce na wiosenne spacery i ciepłe dni - jest tam niezwykle uroczo a nawet romantycznie - o czym przekonaliśmy się także podczas naszych zajęć. Na dobry początek dostaliśmy mapę - kto mnie zna, ten wie, że dużo mi to nie pomogło =) więc przewodnictwem naszej, jakże męskiej drużyny (ja i 3 chłopa) zajął się Patryk. Ruszyliśmy naprzód w poszukiwaniu stacji z harcerzami radząc sobie raczej spontanicznie niż posiłkując się mapą (Pana, zadanie jest?) dotarliśmy do wszystkich punktów i to przed drużyną z Rozbarku! A na czym polegały próby odwagi i romantyzm naszej gry? Polowaliśmy na dzikie zwierzęta (a raczej na ich fotografie), rozgrywaliśmy partię szachów, starej znanej od średniowiecznych czasów rozrywki (zupełnie nie mając pojęcia jak się to robi - a Dawid ograł harcerza!), rozwiązywaliśmy krzyżówki, budowaliśmy wieżę, rozpoznawaliśmy muzy a nawet przygotowaliśmy magiczny napój miłosny, który chłopcy wypili do dna! =) a potem zrywali dla mnie kwiatki - tak, bywają uroczy=)
Ale poza średniowieczem żyjemy też współczesnością. Wychodzimy w fajne miejsca i dobrze spędzamy czas. Staramy się jeść zdrowo, więc ostatnio w Macu wybraliśmy sok, jabłko, jogurt i wrapa zamiast frytek i hamburgerów (no dobra, jedna osoba się wyłamała, ale cała reszta DOBROWOLNIE wzięła zdrowszą wersję =). Pograliśmy też w kręgle i zwiedziliśmy interaktywną wystawę zorganizowaną przez Centrum Nauki i Zabawy EUGENIUSZ, gdzie doświadczyliśmy na własnym ciele jak kopie prąd, jak elektryzują się włosy, pedałowaliśmy jak najszybciej na rowerze, by zapalić żarówki, poddawaliśmy się złudzeniom optycznym i .... łowiliśmy ryby=) pamiętacie tę zabawkę z dzieciństwa gdzie łowiło się małymi wędkami na magnes rybki z basenu, który się obracał? =) a na koniec zrobiliśmy sobie nawet zdjęcie z Lewandowskim!
A w zeszłym tygodniu skorzystaliśmy z lata i tych ponad 20 stopni ciepła i zrobiliśmy sobie piknik w parku linowym na Szombierkach. Przyjemnie było posiedzieć na trawie, zjeść bułki i pyszne lody, pograć w piłkę i samodzielnie przez nas zrobioną grę XXL. Chcemy więcej takich dni!
Ale najfajniej okazało się być w Jump Parku w Zabrzu =) Powyłaziły z nas kangury i okazało się, że jesteśmy stworzeni do skakania. Patryk i Krzysiu skakali brawurowo, salto w przód, salto w tył zupełnie się bojąc. Dziewczyny odbijały się od ścian, wieszały na koszu do koszykówki a ja ambitnie trenowałam =) Bo przed wyjazdem powstał zakład, ze albo zrobię salto do tyłu, albo Patryk wygrywa czekoladę. No i zobaczcie moje pierwsze salto (które wcale nie jest saltem) i to do przodu, bo do tyłu to nie ma szans=)
Ale Patryk dzielnie mnie uczył i po 40 minutach=) umiałam już tak! Był prawie tak dumny ze mnie jak ja z siebie! Fajnie, że możemy się tak razem uczyć i nie zawsze to ja muszę wszystko umieć, wiedzieć i być najlepsza. Wracaliśmy do domu cali spoceni, zmęczeni, ale szczęśliwi, bo to były jedne z najfajniejszych zajęć. Polecamy Wam to miejsce, zwłaszcza jeśli potraficie robić salto=) wtedy ma się o wiele większą frajdę ze skakania=) no i muszę kupić czekoladę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz