niedziela, 4 grudnia 2011

Ja nie chcę do Egiptu!







            W ramach nowego projektu, który generalnie nazwaliśmy kulturalnym, pojechałem wraz dziećmi i dziewczynami, Kasią i Natalią do Muzeum Zamkowego w Bielsku. Dzięki uprzejmości Pana dyrektora Domu Opieki, znów jedziemy busikiem. Zbiórka na ul. Stalowej, niestety dwoje osób nie dociera i jedziemy w okrojonym składzie. Po drodze bierzemy Natalię, a w Bielsku dołączy do nas Kasia. Dziś jadą prawie same nowe dzieciaki, które albo raz albo w ogóle jeszcze z nami nigdzie nie były. Podróż jest przyjemna z jedną tylko przerwą techniczną po drodze. Na wzgórzu jesteśmy o 9.35. Wejście mamy od 10.00 ale jest już wszystko gotowe i możemy zaczynać naszą przygodę…, bo jesteśmy tu po to, by zostać egiptologami! Kilkanaście minut oglądamy sarkofag, słuchając ciekawych i barwnych opowieści o drodze zmarłych i innym świecie. Przenosimy się do innej sali, gdzie są stoły. Każdy z nas mógł sobie zrobić figurkę z gliny, która to kiedyś była chowana wraz z opróżnionym z wnętrzności ciałem jako niewolnik w innym świecie. Warto dodać, że nie całe wnętrzności wyciągano do osobnych naczyń, których pokrywki kształtem przypominały głowy egipskich bogów, np.: Ozyrysa. Serce zostawało tam, gdzie ma być. Ono wraz z ciałem człowieka szło na sąd. Na szalkowej wadzę po jednej stronie kładziono serce, a po drugiej było piórko. Jeśli serce było lżejsze niż owe pióro, to człowiek mógł iść dalej. Jak okazało się cięższe, to pojawiał się bóg z głową krokodyla i pożerał serce. Człowiek przestał istnieć. Jego praca polegała na tym, by pożerać to, co miało być pożarte. Każdy z nas zrobił sobie po kilka różnych glinianych przedmiotów. Przeszliśmy także szybki kurs pisma hieroglifowego. Piszę szybki, bo nauka od 700-2000 znaków, który każdy miał inny dźwięk zajmowała od 4-7 lat. Ale my jesteśmy bystrymi uczniami i każdy mógł zapisać swoje imię. Gdy już je napisaliśmy, to dowiedzieliśmy się, że nie możemy zniszczyć tego zapisu, bo wg wierzeń egipskich, jeśli zniszczy się swoje imię, to przestaje się istnieć. Chyba już skończę i pójdę dobrze schować swoje imię.

PS. Polecam warsztaty w Muzeum zamkowym w ciemno. Niesamowici prowadzący mający czas dla grupy w sobotę! Proszę mi wierzyć nikt nas nie wyganiał, gdy minął wyznaczony czas. Podziękowania w tym miejscu dla Pana Janusza, dzięki któremu możemy to wszystko oglądać i brać w tym udział. Choć nie udało nam się spotkać dzisiaj, serdecznie w swoim i imieniu dzieci dziękujemy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz