Jadę na Bobrek drugi raz. Byłem już tutaj o 10.00 na premierze przedstawienia „Mucha przed sądem”, które przygotowały dzieci na warsztatach teatralnych w czasie wakacji. Sztuka obracała się wokół tematyki ekologicznej, gdzie tytułowa mucha była oskarżona i pomówiona za to, że jest muchą, żyje i zachowuje się zgodnie z naturą muchy. Przedstawienie odebrałem także symbolicznie. Mucha- mieszkaniec Bobrka, oskarżany przez społeczeństwo, że próbuje żyć i mieszkać w syfie jaki dookoła funduje mu mp.: lokalny biznes. Utylizacja śmieci, podobno legalna, ale jakże śmierdząca i degradująca środowisko. No ale mucha się nie postawi, to tylko insekt, który nie jest nikomu potrzebny. Śmierdzący amoniak? Tylko na bobrkowskich hałdach. Niech organy mające moc kontrolną, pobiorą próbki i sprawdzą, czy odpady i śmieci, które były przywożone, są zgodne z koncesją i pozwoleniem. Wydaje mi się, że nie. Obym się mylił i nie miał racji. Pytam, jak to jest możliwe? Cisną się mocne słowa na język, a słowo ma moc zamienić ten ugór w urodzajną ziemię. Już czas powiedzieć DOŚĆ! Nie jestem pierwszy, który o tym mówi i pisze. Dołączam do grupy lokalnych aktywistów i patriotów, bo ważny jest człowiek i jego otoczenie. Wracam popołudniu na zajęcia w terenie i mam dwa zadania do zrealizowania: zaproponować czwórce młodzieży napisanie projektu oraz spotkanie z grupą dzieciaków w terenie. Mam trójkę chętnych na projekt więc pojedziemy w październiku na wizytę studyjną do Fundacji FARMA, zobaczyć jak młodzi ludzie tam aktywnie działają, od czego i jak zaczęli. Chłopaków spotykam przed boiskiem. Rozmawiamy i idziemy chwilę pograć w balę. Spotykam się na placu zabaw, gram w fasolki i w remika. W pobliskim parku spotykam dzieciaki. Opalają miedziane kable. Z 35zł będzie. Przed 20.00 jestem w domu. Jutro ważne spotkanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz