Po ciężkiej i nieprzespanej nocy doczekałem poranka. Wreszcie poniedziałek, mój ulubiony dzień tygodnia! Znów można pracować! Przez następne kilka dni będę w dzielnicy Bobrek. Wsiadam w autobus i ruszam. Jestem w Centrum. Załatwiam kilka spraw i przesiadam się na bankę. Szum i zgrzyt ścierających się stalowych kół oraz żelaznych szyn robi niezapomniane wrażenie. W tramwajach, bo o nich mowa skrzyżowania są samoobsługowe! Kierowca dojeżdża do skrzyżowania torów, zatrzymuje bankę, wysiada, przestawia zwrotnicę w pożądanym kierunku i jedziemy dalej. Wysiadam z fatygowanej 18 na przystanku Bobrek Wytrwałych. Idę ul. Zabrzańską, skręcam na południe w ulicę Konstytucji. Skręcam na zachód w ulicę Glinki. Dookoła same familoki z oknami i framugami pomalowanymi na czerwono lub zielono. Dochodzę do skrzyżowania ulic Stalowej i Kolonia Rubież. Skręcam na zachód, w kierunku rubieży. Moim oczom ukazuje się niesamowity widok. Pierwsze skojarzenie z choinką, tylko taką nietypową, bo Bobrecką. Widzę duże drzewo, rosnące na placyku, obok jednej z kamienic. Bez liści, ale za to całe przystrojone w rozwiniętą taśmę magnetofonową. Szum wiatru i blask migoczącego słońca, kojarzy mi się mimowolnie ze świąteczną choinką. Dochodzę do garaży. Wszędzie dużo śmieci. Na jednym z murów pustego garażu, dostrzegam odcisk pary dłoni. Może wszedłem na czyjś teren? Ruszam ulicą Ludwika Pasteura. Idę w stronę ulicy Konstytucji. Po mojej lewej stronie ciągną się familoki. Po mojej prawej stronie ciągnie się teren spółki Ekoprod, zajmującej się utylizacją i recyklingiem materiałów odpadowych, takich jak żużel, popioły, czy gruz betonowy. Widok z okien mieszkalnych jest taki.
Mieszkańcy, mają taki widok każdego dnia. Ja się rozglądam i obserwuję, bo jestem tu dopiero parę razy, ale ten, kto tu mieszka od urodzenia ma chyba dość takich obrazów i przechodzi obojętnie obok nich, tak jak ja przejeżdżając przez dolinę rz. Wisły w Ustroniu czy w Wiśle. Jest 14.00. Wracam na obiad do domu. O 16.00 znów tu jestem, a gdzie byłem i co widziałem, to już zupełnie inna historia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz