czwartek, 16 kwietnia 2015

Powroty..

 Wróciłam do pracy po prawie 21 miesięcznej przerwie związanej z ciążą, urodzeniem i wstępnym „odchowaniem” drugiej córeczki. Minęło już trochę tego mojego pracowania więc to dobra okazja, by napisać kilka słów od siebie. Do czego wróciłam, jak aktualnie, od kuchni  wygląda działalność Grupy Pedagogów Ulicy „UNO”.

Po pierwsze to fajnie stwierdzić, że praca wre, nawet wtedy, gdy Cię nie ma, co oznacza tyle, że jesteśmy już dużo dalej niż kiedyś, gdy myślałam, że beze mnie to nic nie zadziała. Działa.
Aktualnie pracujemy w pięcioosobowym składzie. Od marca dołączyła do nas Ola i Łukasz, którzy wspierają w pracy Kasię i Basię. Ja jestem tak zwanym koordynatorem, a raczej koordynatorką, która póki co mało kiedy wyściubia nos zza komputera i biura.

Dla przypomnienia, albo niewtajemniczonym, podaję, że biuro naszej jednostki lokalnej mieści się na terenie jednej z najbardziej gościnnych a zarazem  najbardziej rozkopanych parafii w okolicy. Parafia ewangelicka w Miechowicach i ziemia, na której stoi, bądź się trzęsie, to jeden wielki plac budowy. Kto ciekaw, niech wpada i patrzy, niekoniecznie podziwia. Na pochwały przyjdzie czas, kiedy miejscowi Luteranie, znów będą mogli korzystać ze swojego kościoła i innych budynków przechodzących właśnie lifting.

GPU „UNO” działa, można by rzec, dwutorowo. Po pierwsze skupiamy się na pracy w małych grupach. Na Bobrku i Rozbarku nasi streetworkerzy prowadzą po dwie takie grupy. Co robią, to wiecie z lektury bloga. Jeśli nie wiecie, to zaparzcie sobie dużo dobrej kawy lub herbaty i zajrzyjcie do archiwum…

Od kwietnia, naszym dodatkowym narzędziem w pracy ulicznej jest Szkoła Mobilna, którą udało nam się kilka lat temu ściągnąć drogą lotniczą z Belgii na Górny Śląsk. Tak, przyznam, było to moim bezczelnym marzeniem jeszcze z czasów, kiedy mieszkałam w Łowiczu i stawiałam pierwsze kroki w streetworkingu. Belgów urzekliśmy swoją determinacją w dążeniu do celu, jakim było posiadanie zielonej skrzyni na kółkach. Niby nic takiego, a jak wiele pozytywnych emocji może wywołać. W nas i dzieciakach oczywiście.

Aktualnie Szkoła wyjeżdża na podwórka trzy razy w tygodniu, w jednym tygodniu jest na Rozbarku, w drugim na Bobrku. I tutaj od razu chciałabym wspomnieć o dwóch wspaniałych partnerach tego projektu,  którymi są: Bytomskie Centrum Kultury oraz Rzymsko-Katolicka Parafia Świętej Rodziny. Dzięki nim możemy spać spokojnie, ponieważ udostępniają nam pomieszczenia na magazynowanie Szkoły w sezonie. Aż chciałoby się powiedzieć „Bóg zapłać”, względnie „Jesteśmy niezmiernie wdzięczni”!.

Swą wdzięczność  kierujemy również do Gminy Bytom (możnowładców i mieszkańców), ponieważ to dzięki jej dotacji możemy realizować pracę uliczną z dziećmi w latach 2014-2016.
W tym roku kończy się nam dotacja ze Światowej Federacji Luterańskiej, która wspiera nas od 2010 roku, kiedy to dopiero zaczynaliśmy coś robić na ulicach Bytomia.

Żyjemy z projektów, całorocznych wpłat darczyńców i jednego procenta. Żyjemy, a raczej funkcjonujemy w Bytomiu, bo stoją za nami ludzie, którzy rozumieją potrzeby naszych podopiecznych. Bez Waszego wsparcia finansowego, duchowego i emocjonalnego nie bylibyśmy w stanie tak wiele zdziałać. Dziękuję Wam za to z całego serca!

Monia Cieślar


















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz