Ferie to czas długo oczekiwany przez większość dzieci
i młodzieży. Nie wiadomo czemu ;-) W końcu nadeszły upragnione chwile i można
było odpocząć od szkoły. Plan GPU UNO był prosty. Zabrać grupę kilkunastu osób
na ferie. Z kilku powodów musieliśmy zmienić nasze wstępne założenia. Mając
jedną trzecią potrzebnych pieniędzy, zdecydowaliśmy się zorganizować pół - ferie
w drugiej połowie ustawowego czasu wolnego. Od 18 do 23 lutego robiliśmy różne
szalone rzeczy. Pierwszego dnia, pod okiem trenera doświadczaliśmy uroków
wspinaczki. Hala na Skarpie ma jedną z największych ścianek wspinaczkowych w
Polsce. Każdy mógł zmierzyć się z ścianą sam na sam. Jedni czuli się jak ryba w
wodzie, a inni zupełnie inaczej. To doświadczenie ukazało nam różnice jakie są
między nami. Jesteśmy inni, lubimy robić różne rzeczy, każdy inne. Skupiliśmy
się na darach i talentach jakie każdy z nas ma.
Po długiej podróży dotarliśmy do nowego Aqua Parku w
Rudzie Śląskiej. Dwugodzinne szaleństwo to za mało. Chłopaki trzymały się
chłopaków, a dziewczyny dziewczyn. Znów ukazały nam się oczywiste różnice
między nami, o których też często zapominamy. Różnej trudności atrakcje
pozwalały zmierzyć się z naszymi lękami. Wymęczeni wróciliśmy do domów.
Pierwszy dzień za nami.
Drugiego dnia dziewczyny wraz z Kasią i Natalią miały
zajęcia z ... tzn. malowały sobie paluszki, depilowały brwi, lekko malowały swą
twarz itp. Wszystko miało miejsce w sali Parafii Ewangelickiej w Miechowicach,
gdzie miały swoją pierwszą "nockę". Odbył się także warsztat z
gotowania, a potrawa, którą dziewczyny przygotowały, była palce lizać. Z
chłopakami byłem na kręglach i lodowisku. Bawiliśmy się świetnie... i tyle.
Trzeci dzień był dniem wyjazdowym. Dziewczyny po
obfitym śniadaniu ruszyły z Miechowic wynajętym busikiem po czekających już na
Bobrku chłopków. I tak, szczęśliwa 17-tka ruszyła w stronę opactwa Tynieckiego.
Podróż minęła nam szybko i wesoło, bo nawet nie zauważyliśmy, gdy przed naszymi
oczami ukazały się pokaźne mury opactwa. Przed nami dwie godziny warsztatów.
Miejsce jest egzotyczne dla nas wszystkich. Czujemy napięcie i obawę co teraz
będzie. Na dziedzińcu wita nas Marta, wchodzimy do środka i po chwili
przychodzi nasz przewodnik, brat Leopold. Chodzimy jakimiś krużgankami,
schodkami, by trafić do skryptorium. Tam, trzymając gęsie pióra, próbujemy
pisać jak nie kura pazurem. Dwie godziny mijają jak z bicza strzelił. Wracamy
do busika i jedziemy na Kraków! Szybkie zwiedzanie, obiadek i po 17.00 jesteśmy
u siebie. Szalony dzień.
Kolejny dzień, mija nam osobno, dziewczyny idą na
kręgle i na małe co nieco, a chłopcy mają swoją nockę. Szybkie zakupy z listą.
Przy okazji gubię portfel, ale to odkryję rano. Robimy de volaille z
ziemniaczkami i surówką. Spadł świeży śnieg. Bawimy się w chowanego. Wracamy do
budynku. Gorąca czekolada, to jest to, czego nam teraz potrzeba, a w połączeniu
z grą „Wsiąść do pociągu”, to wręcz czysta przyjemność. Po dwóch godzinach
zmagań kolejowych, kończymy. Gdyby tak wyglądała Polska kolej, jak w naszej
grze, to nic tylko jeździć i jeździć. Przed nami jeszcze nocka filmowa. Oglądamy film GOL, czyli piłka
nożna przed snem. Rano birbanckie śniadanko: jajecznica z mega ilości jajek,
herbatka i czas wrócić do siebie. Przed 11.00 kończymy nasze ferie i zostaje
nam czekać do kolejnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz