wtorek, 18 stycznia 2011

17 stycznia 2011r.



            Jestem na Bobrku. W niedzielę wróciłem ze szkolenia, które miałem od czwartku. Umówiłem się na 11.00, ale nikogo nie ma. Kilku jest na półkoloniach, albo w SP16 albo na hali sportowej. Jednak nie wszystkich na to stać. Spotykam D. i W., którzy już mnie szukali. Mam możliwość zabrania czworo na zimowisko w góry. Pojedzie tylko podstawówka, gdyż uczestnicy zimowiska są w przedziale 7-12 lat. Idziemy najpierw do D. do domu. Spędziłem przyjemne 30 minut na opowiadaniu o zimowisku i o mojej pracy. Jest raczej pewne, że D. pojedzie, trzeba tylko wypełnić papiery i załatwione. Żegnam się i umawiam się na piątek po odbiór papierów. Idziemy teraz do B., choć nie ma mamy, to chce bym porozmawiał z ciocią. W czasie rozmowy umawiam się, że w środę spotkam się jeszcze z jego mamą, by wszelkie możliwe niejasności wyjaśnić osobiście. Idę jeszcze do K., gdzie po miłej rozmowie w kuchni wiem więcej o kobietach-matkach na Bobrku. Wiecie ile kosztuje zielona szkoła w jednej ze szkół podstawowych? Prawie 900zł, a wiele rodzin jest na zasiłkach i są klientami MOPR-u, gdzie zasiłek wynosi niecałe 600zł/miesiąc! A pracy nie ma dla wszystkich i nie będzie. Jak tu żyć, mieszkać a co dopiero marzyć? Zaczynam inaczej postrzegać tę dzielnicę i ludzi tu mieszkających. Umawiam się na piątek, po odbiór papierów i idę z W. do jego mamy, która z miłą chęcią pośle gdzieś na ferie swojego syna. Niech coś zobaczy i gdzieś będzie. Ok. Sprawy formalne są załatwione, teraz tylko czekać na zgodę rodziców. Całą chmarą idziemy na boisko, gdzie po kilku kopnięciach, decydujemy się pójść na hałdy i do parku, pograć w ganianego. W czasie zabawy nie zauważamy, że jest już coraz ciemniej. Idziemy do Biedronki na zakupy a w naszym przypadku są to tylko napoje. Wracamy a ja odpowiadam na wiele pytań związanych z zimowiskiem i nie tylko. Jest 17-ta z minutami i czas wracać do siebie. Umawiam się na jutro, na 13.00. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz