Pogoda nie nastraja do gry. Od 11.00 jestem na dzielnicy. Dziś postanawiam szukać lostów, tych którzy się zagubili w czasie próby dotarcia do szkoły. Robię dwa koła. Jedno w obrębie centrum dzielnicy i kolejne już na peryferiach. Jest chłodno. Moje rozwalające się buty nie spełniają podstawowych zadań. Jest w nich mokro i ślisko. A sweter i bluza są akurat. Czas pomyśleć o czymś cieplejszym i nieprzemakającym na czas jesienno- zimowy. Sprawdzam teren po hucie, garaże, stary park miejski. Spotykam tylko kilku dorosłych, którzy szukają czegoś innego- złomu. W Biedronce kupuję sok i bułkę. Jest już przed 14.00 a mi doskwiera głód. Na szkolnym boisku spotykam młodzież z Domu Nadziei. Mają zajęcia sportowe. Równą godzinkę. Spotykam umówionych chłopaków. Rozmawiamy. Idziemy odnieść torby. Do szesnastej gramy w kilka gier. Robimy mały turniej w Abalone. Zaczyna padać, więc chowamy się koło przystanku, pod dachem. Dochodzą podróżni, czekający na bankę a chcący schować się przed deszczem. Z zaciekawieniem obserwują nasz mini turniej. Po 16.00 zbieram się do domu. Dziś w parafii promocja audiobooka o Matce Ewie z Miechowic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz