Dzień I
Dzień
zaczął się wcześnie. Chłód poranka przenikał mimo polaru i bluzy aż do kości.
Miał być piękny słoneczny dzień, a może będzie padać deszcz. Ekipa Ukrainy w
komplecie czeka, by wspólnie udać się na Mistrzostwa. Dwie przesiadki, krótki
spacer, rejestracja i przed 9.00 jesteśmy w szatni. Opiekuje się nami Basia,
która dba, by nam niczego nam nie brakowało. Po 9.30 z małym opóźnieniem ma
miejsce ceremonia otwarcia. 16 drużyn gotowych do turnieju, będzie walczyło
o wyjście z grupy na czterech boiskach. W grupie D za rywali mamy Szwecję,
Francję i Anglię. Pierwszy mecz jest nasz. Równo o 10.00 zaczynamy grać. Rywal
jest trudny. W drugiej połowie zmiana bramkarzy i kończymy z wynikiem 4:7 dla
Szwecji. Jest przerwa do 12.30, idziemy coś przegryźć, ustalamy nową strategię
na Francuzów, którzy są niezwykle mocni i dobrze zgrani. Mecz o 12.30 był
trudny. Chłopcy weszli na boisko z przegranym meczem w sercach i myślach. Wynik
6:2 dla Francuzów nam w tym nie pomógł. Pocieszeniem dla chłopców są wyniki
innych drużyn, 18:0 lub 13:0. Gramy dobrze, lecz brakuje nam zgrania, a kłótnie
na boisku nam nie pomagają. Przed nami szybki obiad. Jakieś gry i zabawy w
międzyczasie, przykuwają uwagę nielicznych z drużyny Ukrainy. Chcą się
jeszcze zgrać, dograć, bo ostatni mecz jest spotkaniem dla nich honorowym. O 14.30 gramy ostatni
mecz z Anglią. Nasza gra jest płynna i szybka. Pierwszy gol dla nas. Prowadzimy
cały czas, a przewaga jest zawsze o dwie, trzy bramki. W drugiej połowie
dochodzi do zamieszania pod naszym polem karnym. Jeden z naszych napastników
wyręcza bramkarza i łapie piłkę do rąk. Musi zejść na dwie minuty, gdyż dostaje
żółtą kartkę. Gramy w czterech w polu, ale tylko przez chwilę. Nasz
napastnik faulował i dostał także żółtą kartkę, a pięć sekund później trzeci
z naszych zawodników za pyskowanie z sędzią, musi także zejść z boiska.
Gramy tylko dwoma zawodnikami w polu i przez następne 2 minuty, które trwały
chyba wieczność, Anglia nie strzeliła nam żadnego gola! Dwóch braci, którzy
przez 120 sekund bronili wyniku, po meczu otrzymali dodatkowe pseudonimy:
Wielki Chudy i Boski Gruby, a bramkarz Cudowny Krzyś. Ta trójka, a także cały
mecz przejdzie do historii, gdyż nie widziałem piękniejszego, mocnego meczu,
niż ten. Nie wyszliśmy z grupy, mimo tego mamy co wspominać i o czym
rozmawiać. Zakończenie dzisiejszego dnia było piękne. Teraz tylko wrócić do
siebie, a rano osiem najlepszych drużyn spotka się znów na boisku. My też
tam będziemy.
Dzień II
Z
innym nastawieniem, ale o tej samej porze spotykamy się na Bobrku. Dziś na
luzie, może z lekkim żalem, że się nam nie udało wyjść z grupy, ale wesoło
nastawieni ruszamy w kierunku śląskiego stadionu. Tym razem autobusem z małymi
przygodami i własną piłką docieramy pod bramy stadionu. Drugi dzień mistrzostw
połączony jest z piknikiem rodzinnym. Jest mnóstwo atrakcji dla ciała i ducha.
Ścianki wspinaczkowe, malowanie twarzy, tatuaże, gry i zabawy, ciasta grill,
itp. Sam nie jestem w stanie tego ogarnąć, ważne, że dzieciaki są. Koło 11.00
dojeżdża do nas grupa dziewcząt z Kasią i Natalią. W przerwach miedzy
rozgrywkami jest mnóstwo zabawy dla każdego. W II Małym Euro mistrzem zostaje
Portugalia, a drugie miejsce zajmuje Dania, trzecie Francja. Oficjalne
zakończenie, wręczenie dyplomów i możemy wracać do domu. Po drodze mamy dwa
małe incydenty. Na Bobrku ma także miejsce festyn przy Parafii Św. Rodziny,
który kilku chłopców także zalicza. Ja wracam do domu, zmęczony i wypluty. A tu
jeszcze drugie euro przede mną…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz