Dwa marcowe
weekendy wspominamy z rozrzewnieniem i z utęsknieniem czekamy na
kolejne takie – zwłaszcza po tym powrocie zimy w Bytomiu (nie wiem
jak było u Was?). Na Bobrku rozbudziło się życie, kiedy tylko
słońce przygrzało trochę mocniej. Na podwórkach i ulicach można
było zobaczyć nie tylko dzieci, ale i całe rodziny, które zajęły
krzesełka wystawione przed dom.
Zaskoczyła nas
nie tylko pogoda, ale i chłopaki, którzy zamiast kopać balę na
„hilwie”, skubiąc słonecznik, siedzieli przy szachownicy w
oczekiwaniu na… nas?=) Dzień spędziliśmy na intensywnym i
momentami brutalnym graniu w Jungle speed’a (dla mnie zawsze
ta gra była inwazyjna=)) a nawet – tu już zdecydowanie
spokojniej, choć emocji nie brakowało – w bierki. Tylko to sobie
wyobraźcie: kilku chłopaków, dwie dziewczyny i kupka patyczków=)
oj, działo się, działo.
Ale i w ten
późniejszy deszczowo zimny czwartek chłopaków można było
spotkać na dzielnicy (krzesełka zniknęły, pozostali tylko
najwytrwalsi). Pochodziłyśmy to tu, to tam - o tym jeszcze
napiszemy, pogadałyśmy, a potem chłopcy zajęli się swoją pasją,
w końcu do Mini Euro już coraz bliżej.
Kacha
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz