Lekki
mróz przypomina mi, że nadal panuje zima, a do wiosny trzeba jeszcze trochę
wytrzymać. Kasia i ja jedziemy na Bobrek, by razem z Natalią i ekipą z
warsztatów kulinarnych pojechać do Zabrza. Przed nami wyprawa w głąb ziemskich
korytarzy w Zabytkowej Kopalni Węgla Kamiennego Guido.
Wejście zostało nam udostępnione dzięki uprzejmości dyrekcji kopalni. Jedziemy wszyscy baną, ale najpierw zbiórka, potem bieganie za legitymacjami, biletami i całą resztą. Jedziemy „5” i wysiadamy na przystanku „Skansen Luiza”, skąd spacerkiem idziemy na miejsce. Jest chłodno, a promienie słońca dla mnie są niewystarczające. Na miejscu wpisujemy się na listę, zakładamy kaski, a część z nas dostaje dodatkowo latarki. Opiekunem grupy jest starszy przewodnik. Przed wyznaczonym czasem, ruszamy w głąb szybu. W czasie jazdy towarzyszą nam krzyki i wrzaski dzieci. Jazda w dół, w klatce jest ciekawym doświadczeniem. Na dole czeka na nas podwieszony koń, który najwidoczniej miał tylko bilet w jedną stronę. Zwiedzanie trwa około 2h, a ilość złomu(konstrukcji stalowych, wsporników itp.) zrobiła na chłopcach duże wrażenie. Przez chwilę zastanawiali się, czy jesteśmy w kopalni przerostów czy węgla. Okazało się, że węgiel jeszcze tutaj jest. Smutne jest to, że wszystkie rzeczy, które byłe ciekawe i interesujące, nie można było ani dotknąć, ruszyć czy sprawdzić. Trudne jest zwiedzanie nieaktywne. Zauważyłem, że zaczynam myśleć w podobnych kategoriach. Czemu? Po co? Wracamy na powierzchnię, zakurzeni i zmęczeni. Kilka zdjęć w starym parku maszyn górniczych i wracamy na przystanek. Po drodze ma miejsce pierwszy przykry incydent w mojej dotychczasowej pracy. Dwóch z chłopaków zahaczyło o słupki oddzielające trawnik od chodnika. Okazało się, że zostały one co dopiero zamurowane i część z nich, po naszym przejściu jest krzywa. Panowie, którzy to robili byli zdenerwowani (czemu się nie dziwię) i wezwało Policję. Dwóch chłopców zostało spisanych, a ja z nimi. Sytuacja mało przyjemna. Zdenerwowani, zmęczeni i wkurzeni musimy jeszcze czekać 30 minut na tramwaj, bo dwa wcześniejsze nie przyjechały. Jestem zmęczony. Dziewczyny także. Grupa straciła całą energię. Podobno górnik pod ziemią w czasie szychty spala około 7000 kalorii, ciekawe ile spaliliśmy dzisiaj my?
Wejście zostało nam udostępnione dzięki uprzejmości dyrekcji kopalni. Jedziemy wszyscy baną, ale najpierw zbiórka, potem bieganie za legitymacjami, biletami i całą resztą. Jedziemy „5” i wysiadamy na przystanku „Skansen Luiza”, skąd spacerkiem idziemy na miejsce. Jest chłodno, a promienie słońca dla mnie są niewystarczające. Na miejscu wpisujemy się na listę, zakładamy kaski, a część z nas dostaje dodatkowo latarki. Opiekunem grupy jest starszy przewodnik. Przed wyznaczonym czasem, ruszamy w głąb szybu. W czasie jazdy towarzyszą nam krzyki i wrzaski dzieci. Jazda w dół, w klatce jest ciekawym doświadczeniem. Na dole czeka na nas podwieszony koń, który najwidoczniej miał tylko bilet w jedną stronę. Zwiedzanie trwa około 2h, a ilość złomu(konstrukcji stalowych, wsporników itp.) zrobiła na chłopcach duże wrażenie. Przez chwilę zastanawiali się, czy jesteśmy w kopalni przerostów czy węgla. Okazało się, że węgiel jeszcze tutaj jest. Smutne jest to, że wszystkie rzeczy, które byłe ciekawe i interesujące, nie można było ani dotknąć, ruszyć czy sprawdzić. Trudne jest zwiedzanie nieaktywne. Zauważyłem, że zaczynam myśleć w podobnych kategoriach. Czemu? Po co? Wracamy na powierzchnię, zakurzeni i zmęczeni. Kilka zdjęć w starym parku maszyn górniczych i wracamy na przystanek. Po drodze ma miejsce pierwszy przykry incydent w mojej dotychczasowej pracy. Dwóch z chłopaków zahaczyło o słupki oddzielające trawnik od chodnika. Okazało się, że zostały one co dopiero zamurowane i część z nich, po naszym przejściu jest krzywa. Panowie, którzy to robili byli zdenerwowani (czemu się nie dziwię) i wezwało Policję. Dwóch chłopców zostało spisanych, a ja z nimi. Sytuacja mało przyjemna. Zdenerwowani, zmęczeni i wkurzeni musimy jeszcze czekać 30 minut na tramwaj, bo dwa wcześniejsze nie przyjechały. Jestem zmęczony. Dziewczyny także. Grupa straciła całą energię. Podobno górnik pod ziemią w czasie szychty spala około 7000 kalorii, ciekawe ile spaliliśmy dzisiaj my?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz