wtorek, 7 grudnia 2010

6 grudnia 2010r.


            Jestem na Bobrku po 14.00. Od razu spotykam A., który wraca ze szkoły. Rozmawiamy o tym jak to się dawno nie widzieliśmy. Za chwilę będzie wracał S., więc idziemy przed niego. Dziś A. nie może z nami być, bo ma ważne spotkanie. Ok, nie widzę problemu. Jest S. i razem idziemy zanieść plecak. Szkoła, to jest temat, który nas zajmuje. Z tego, co zrozumiałem, ciągle są w niej bijatyki i przepychanki. Jak to zostało powiedziane: jedna baba na korytarzu nie upilnuje wszystkich! Wracamy na plac zabaw. Pusto i cicho. Decydujemy się pojechać do AGORY. Jesteśmy w dwójkę, bo nikt inny nie przyszedł. Dzwonię do B., ale jakaś dziewczyna odpowiada, że to już nie jego numer. Jedziemy banką, jest okazja porozmawiać. Chłopak mam ambicje i chce się uczyć. Moje zadanie to wsparcie i motywowanie go do dalszej nauki i pracy. Wysiadamy i przebijamy się przez śniegowo-wodną bryję. Płacimy za bilard i zaczynamy grać. Nie mija 20 minut a pojawiają się chłopaki. Cała czwórka z pełnymi kieszeniami cukierków. Dziś Mikołaja i w AGORZE można go spotkać oraz coś dostać. Witamy się i zdziwieni, że my tutaj i tylko w dwójkę. Kto nie przychodzi na miejsce zbiórki, sam jest sobie winien, mówię, ale nie widzę przeszkód, by do nas dołączyli. Zostało nam 40 minut gry. W tym czasie przyszło kilkoro dzieci z Bobrka, w tym grupka z czteroletnią dziewczynką. Same. Gdy patrzyłem, jak stoją przy bilardzie z tą małą, której tylko wyciągniętą głowę widać, byłem poruszony. W sumie, jakbym miał się opiekować rodzeństwem w zimie, to też bym tu był. Za oknem śnieżyca, a ja mam wrażenie, że przewinął się tu cały Bobrek! Pod koniec naszego turnieju(graliśmy po dwóch w trzech drużynach) przyszedł do mnie młody chłopak po pięć złotych. Po krótkiej rozmowie, nie dałem mu. Chciał na gry. Podziwiam jego odwagę, bo przy wszystkich mnie oto poprosił. Coś czuję, że AGORA będzie miejscem spotkań młodych ludzi, a co za tym idzie, wymuszeń, kradzieży, przemocy a może nawet prostytucji dziecięcej. To jest ciemna strona galerii. Nie mam złudzeń. Na koniec, usiedliśmy i rozdałem słodycze, które dostałem z parafii oraz własne. Wszyscy chcą przyjść na salę gimnastyczną w środę o 14.30. To będzie wielki dzień, bo wreszcie mamy miejsce spotkań, ale czy będzie tak atrakcyjne jak AGORA? To jest moje zadanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz