Miniony piątek był dla nas baaardzo długi. Razem z Basią zaczęłyśmy dzień po 4 rano (!), a pamiętajcie, że wtedy jeszcze nie spaliśmy godzinkę dłużej. Wszystko po to, by ok. 9:30 znaleźć się w Warszawie i dotrzeć do centrum na konferencję podsumowującą projekt badawczy OSOSu. Ale po kolei, bo to długa historia =)
Pierwszą (darmową) kawę wypiłyśmy jeszcze na dworcu w Katowicach, gdzie duża żółta litera M zapraszała na ciepły i zupełnie bezpłatny napój - idealny na tę porę dnia. Potem już ruszyłyśmy naszą lokomotywą i (o dziwo) punktualnie dotarłyśmy do celu. W pociągu się nam nie nudziło, towarzystwa dotrzymywał nam iście empatyczny, może aż za bardzo, Pan, który tak wczuł się w rolę pocieszyciela, że dziewczyna, której legitymacja okazała się nieaktualna, co kosztowało ją słony mandat, wysiadła z pociągu prawie uśmiechnięta. Ale do pociągów miłość straciła, wiemy, bo potem wracała z nami autobusem =)
Na dworcu w Warszawie wypiłyśmy kolejną kawę o smaku dyni i już w pełni obudzone przystąpiłyśmy do czytania przyrządzonej dzień wcześniej przeze mnie mapy! Miałyśmy 2 godziny zapasu, a kto kiedyś ze mną podróżował ten wie, że nie są to godziny niepotrzebne =) Ale tym razem poszło nam idealnie, pociąg się nie spóźnił, my się nie zgubiłyśmy, dojechałyśmy na miejsce konferencji dobre pół godziny przed rejestracją (bądźcie dumni!).
Konferencja pt.
Jak organizować streetworking w ramach współpracy międzysektorowej przebiegła sprawnie i zgromadziła sporo zainteresowanych tematem organizacji z całej Polski. Zaprezentowano wyniki badań, przedstawiono jak wygląda współpraca organizacji działających na rzecz dzieci ulicy w Warszawie, co było dla nas szczególnie ciekawe, a także rozmawiano nt. szans i wyzwań stojących przed nami w ramach wspólnego działania podczas panelu dyskusyjnego.
Konferencja sprawiła, że szybko zgłodniałyśmy, wyruszyłyśmy więc "upolować rybkę", ale tu już miałyśmy dobrego przewodnika po Warszawie. Pozwiedzałyśmy nieznane galerie =) niepotrzebnie =). I udałyśmy się w drogą powrotną wielkim czerwonym autobusem, tak że przed połnocą byłyśmy już w domku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz