Wczoraj wieczorem wróciłem wraz z chłopakami z Dzięgielowa do Bytomia. Wjeżdżając na Bobrek zauważyliśmy pokolorowany mur. Obrazki i napisy najróżniejsze. Kilka rysunków a tak kolorowo, inaczej, cieplej, a to dopiero początek działań i akcji jakie przygotowała Lucyna, inicjatorka i koordynatorka Restartu Przychodni Kreatywnej. Już nie mogę się doczekać na kolejne dni! Zapraszam serdecznie.
Rozpoczynamy nasz nowy projekt 2017-2018
poniedziałek, 11 lipca 2011
środa, 6 lipca 2011
Wystawa na Tygodniu Ewangelizacyjnym w Dzięgielowie.
Za mną cztery dni imprezy. Nie tylko dla mnie, ale także dla trójki autorów zdjęć, którzy dzięki prywatnemu sponsorowi mogli tu przyjechać i są. Pogoda jest nie najlepsza, od początku pada. Wszędzie jest mnóstwo błota. Wystawa fotograficzna „Opowiem Ci o moim Bobrku” miała tylko swój wernisaż w namiocie, bo wilgoć zmusiła nas do przeniesienie jej w inne, bardziej przyjazne miejsce, na stołówkę, która mieści się na sali gimnastycznej. Na wernisażu było kilkadziesiąt osób. Gości przywitała i wprowadziła w temat, moja żona, a służbowo nowy koordynator projektu Misja ULICA od 1 lipca. Ja opowiedziałem o przebiegu warsztatów, energii twórczej i emocjach jakie nam towarzyszyły. Zdjęcia i cała wystawa została bardzo ciepło i entuzjastycznie przyjęta. Wieczorem wraz z chłopakami zdjęliśmy zdjęcia i przenieśliśmy wystawę do szkoły. Na zakończenie wieczoru zagraliśmy z kilkoma młodymi ludźmi w Prawo Dżungli. Chłopaki śpią w szkole w jednej z klas. W sumie jest 88 młodych ludzi na całym obozie. Pierwsze dni były dla nas trudne, gdyż deszczowa pogoda utrudnia kontakt. Lecz, gdy w poniedziałek chłopaki rozdały swoje pierwsze autografy, zobaczyłem, że teraz integracja będzie łatwiejsza. Nie pomyliłem się. Gdy wczoraj wieczorem poszedłem do namiotowej kawiarni, chłopaki w najlepsze grały w grupie kilkunastu nastolatków. Jutro jadę na Słowację z wystawą oraz dwoma seminariami. Panowie dają sobie radę wyśmienicie, a z nowym koordynatorem są już za pan brat. Dziś jeszcze mamy wycieczkę poza teren Dzięgielowa. Półmetek już za nami, a w niedzielę wracamy do Bytomia.
piątek, 1 lipca 2011
Spodek gościł Bobrek!
Jestem cały podekscytowany. Dziś wielki dzień! Jadę parę minut przed 14.00 na Bobrek. Przed chwilą było oberwanie chmury i spadło mnóstwo wody. Dzwonię do Pani Krysi, by powiedzieć, że wystawa plenerowa będzie odwołana. Wszędzie mokro. Ale okazało się, że wystawa już się odbyła! Pani Krysia korzystając z pogody do południa, wystawiła już zdjęcia od godziny 11.00. Było wiele osób, sąsiadów. Wystawa się podobała. Spotykam kilku chłopaków i mając jeszcze trochę czasu idziemy na boisko. Tam jest reszta ekipy i gramy małego szpila. Zaczyna padać deszcz, ale pod wpływem sportowych emocji, wołamy: Polska, gramy do końca, gramy do końca, Polsko gramy do końca! Parę minut po 18.00 ruszamy na dzielnicę. Na ul. Stalowej zbiera się tłum. Ośmiu szczęśliwych chłopaków nie może się doczekać.
Zbiórka ma być co prawda o 18.45, ale już wszyscy są. Jest flaga, jest ekipa, energii mnóstwo, tylko jeszcze jeden samochód od Łukasza i odjazd. Przed siódmą jesteśmy w komplecie. Sztama, siema, kilka słów na dzień dobry i ruszamy kolumną na Katowice. Po półgodziny jesteśmy na parkingu. Jest ciepło i słonecznie. Zabieramy bilety, napoje i dołączamy do biało-czerwonego tłumu, podążającego do katowickiego Spodka. Mamy szczęście, bo na hali jest mój szef- Marcin i zajął nam bardzo dobre miejsca przy barierce. Ogrom Spodka i pełen energii tłum robi na mnie ogromne wrażenie.
Zaczyna się rozgrzewka obydwu drużyn, a wodzirej rozgrzewa nas- kibiców. Przedstawienie drużyn, hymn Brazylii, a także odśpiewany hymn Polski przez nas- kibiców i można rozpocząć rozgrywki. Mecz mija szybko. Pierwszy set dla Brazylii. Nadal mamy wiarę. Gdy jest 1:1 energia na stadionie jest ogromna. Gdy przegrywamy 2 seta, śpiewamy: Polska, nic się nie stało. Następuje dłuższa przerwa, w czasie której rozrzucają koszulki reprezentacji, ale żadna do nas nie dolatuje. W czwartym secie jest szansa dla nas, ale i ta nadzieja zostaje nam zabrana. Z wynikiem 3:1 wracamy do samochodów. Jest po 23:20 kiedy wpadamy do McDonalds’a w Chorzowie. Big Mac dla wszystkich i ruszamy dalej. Żegnamy się na ul. Stalowej. Porządna sztama, uścisk dłoni, radość w oczach. To jest obraz, który na długo zostanie w mojej pamięci. Dzięki chłopaki, dzięki Łukasz. Dobranoc.
Zbiórka ma być co prawda o 18.45, ale już wszyscy są. Jest flaga, jest ekipa, energii mnóstwo, tylko jeszcze jeden samochód od Łukasza i odjazd. Przed siódmą jesteśmy w komplecie. Sztama, siema, kilka słów na dzień dobry i ruszamy kolumną na Katowice. Po półgodziny jesteśmy na parkingu. Jest ciepło i słonecznie. Zabieramy bilety, napoje i dołączamy do biało-czerwonego tłumu, podążającego do katowickiego Spodka. Mamy szczęście, bo na hali jest mój szef- Marcin i zajął nam bardzo dobre miejsca przy barierce. Ogrom Spodka i pełen energii tłum robi na mnie ogromne wrażenie.
Zaczyna się rozgrzewka obydwu drużyn, a wodzirej rozgrzewa nas- kibiców. Przedstawienie drużyn, hymn Brazylii, a także odśpiewany hymn Polski przez nas- kibiców i można rozpocząć rozgrywki. Mecz mija szybko. Pierwszy set dla Brazylii. Nadal mamy wiarę. Gdy jest 1:1 energia na stadionie jest ogromna. Gdy przegrywamy 2 seta, śpiewamy: Polska, nic się nie stało. Następuje dłuższa przerwa, w czasie której rozrzucają koszulki reprezentacji, ale żadna do nas nie dolatuje. W czwartym secie jest szansa dla nas, ale i ta nadzieja zostaje nam zabrana. Z wynikiem 3:1 wracamy do samochodów. Jest po 23:20 kiedy wpadamy do McDonalds’a w Chorzowie. Big Mac dla wszystkich i ruszamy dalej. Żegnamy się na ul. Stalowej. Porządna sztama, uścisk dłoni, radość w oczach. To jest obraz, który na długo zostanie w mojej pamięci. Dzięki chłopaki, dzięki Łukasz. Dobranoc.
Subskrybuj:
Posty (Atom)