piątek, 1 lipca 2011

Spodek gościł Bobrek!

            Jestem cały podekscytowany. Dziś wielki dzień! Jadę parę minut przed 14.00 na Bobrek. Przed chwilą było oberwanie chmury i spadło mnóstwo wody. Dzwonię do Pani Krysi, by powiedzieć, że wystawa plenerowa będzie odwołana. Wszędzie mokro. Ale okazało się, że wystawa już się odbyła! Pani Krysia korzystając z pogody do południa, wystawiła już zdjęcia od godziny 11.00. Było wiele osób, sąsiadów. Wystawa się podobała. Spotykam kilku chłopaków i mając jeszcze trochę czasu idziemy na boisko. Tam jest reszta ekipy i gramy małego szpila. Zaczyna padać deszcz, ale pod wpływem sportowych emocji, wołamy: Polska, gramy do końca, gramy do końca, Polsko gramy do końca! Parę minut po 18.00 ruszamy na dzielnicę. Na ul. Stalowej zbiera się tłum. Ośmiu szczęśliwych chłopaków nie może się doczekać.
Zbiórka ma być co prawda o 18.45, ale już wszyscy są. Jest flaga, jest ekipa, energii mnóstwo, tylko jeszcze jeden samochód od Łukasza i odjazd. Przed siódmą jesteśmy w komplecie. Sztama, siema, kilka słów na dzień dobry i ruszamy kolumną na Katowice. Po półgodziny jesteśmy na parkingu. Jest ciepło i słonecznie. Zabieramy bilety, napoje i dołączamy do biało-czerwonego tłumu, podążającego do katowickiego Spodka. Mamy szczęście, bo na hali jest mój szef- Marcin i zajął nam bardzo dobre miejsca przy barierce. Ogrom Spodka i pełen energii tłum robi na mnie ogromne wrażenie.
Zaczyna się rozgrzewka obydwu drużyn, a wodzirej rozgrzewa nas- kibiców. Przedstawienie drużyn, hymn Brazylii, a także odśpiewany hymn Polski przez nas- kibiców i można rozpocząć rozgrywki. Mecz mija szybko. Pierwszy set dla Brazylii. Nadal mamy wiarę. Gdy jest 1:1 energia na stadionie jest ogromna. Gdy przegrywamy 2 seta, śpiewamy: Polska, nic się nie stało. Następuje dłuższa przerwa, w czasie której rozrzucają koszulki reprezentacji, ale żadna do nas nie dolatuje. W czwartym secie jest szansa dla nas, ale i ta nadzieja zostaje nam zabrana. Z wynikiem 3:1 wracamy do samochodów. Jest po 23:20 kiedy wpadamy do McDonalds’a w Chorzowie.  Big Mac dla wszystkich i ruszamy dalej. Żegnamy się na ul. Stalowej. Porządna sztama, uścisk dłoni, radość w oczach. To jest obraz, który na długo zostanie w mojej pamięci. Dzięki chłopaki, dzięki Łukasz. Dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz