piątek, 16 stycznia 2015

słów kilka

Czas płynie. Święta za nami. Choinka porąbana, choć starałem się ją jakoś zrecyklingować i zebrać nowe, kiełkujące pędy- choćby na herbatkę. Górnicy strajkują. Bytom wydaje się jakby płonął, a to dopiero początek (wierzcie mi).
Ja z dala od gwaru i hałasu przeżywam swoje wypalenie zawodowe. Mimo zapewnień, że co jak co, ale mnie to nie spotka...stało się. Jestem na L4 od dnia po swoich 35-tych urodzinach. Leczyłem się już od września, lecz nie chciałem brać przerwy, chciałem być nadal potrzebny... Jednak stało się inaczej. Taki los podobno czeka każdego społecznika, pracownika socjalnego a tym bardziej streetworkera. Prawda, że kiepskie wytłumaczenie? Po prawie 9 latach intensywnej pracy, którą nadal kocham i chcę wykonywać, bo jestem w tym dobry, padam na twarz. Od 30 stycznia będę na urlopie wychowawczym do końca 2016 roku. Ten czas poświęcam sobie, żonie, córkom, przyjaciołom i lokalnej społeczności. Mam nadzieję, że po latach zaniedbań z mojej strony, nadal mam jeszcze do kogo napisać, zadzwonić czy powiedzieć dzień dobry czy cześć. Moja kochana żona, widząc mój stan, zaaranżowała akcję wśród mojej rodziny, przyjaciół i dobrych znajomych. Poprosiła ich, by napisali list do mnie- bez przymusu, jak kto czuje i myśli. Otrzymałem ok. 30 listów ręcznie napisanych, które są dla mnie inspiracją oraz lekcją, że w moim życiu jak i chorobie nie jestem sam i nigdy nie byłem. DZIĘKUJĘ! Zaniedbałem w pierwszej kolejności swych najbliższych, przyjaciół i współpracowników, a w drugiej relacje z dzieciakami, rodzinami i z całym mym kochanym grajdołkiem. Chciałem się bardziej poświęcić, dać więcej niż można i niż ktoś potrzebuje. Kiepska droga.

Tych parę słów wyjaśnienia, gdyż wiele głosów do mnie dochodziło, gdzie jestem, czemu mnie nie ma, co się stało itp. niech choć trochę, rozświetli Wam moją sytuację.

Wielu rzeczy już mi brakuje i za nimi tęsknię a jedną z nich jest ten blog. Dzięki, że mogłem do Was pisać, dzielić się myślami, spostrzeżeniami, sobą... zostawiam Was w dobrych rękach "mych Dziewczyn", które w tych trudnych dla naszej roboty chwilach, stały i trwały na wysokości zadania. Dziewczyny: DZIĘKUJĘ!

zostańcie z Bogiem,
robert

3 komentarze:

  1. Robert, respect dla ciebie! Gratuluję odwagi do wyznania tego co się dzieje! Stary masz wielkie jaja w każdej dziedzinie! Rozwinąłeś niesamowitą pracę na Bobrku i jesteś tam bardzo potrzebny, ale możesz być pewny, że "twoje dziewczyny" dają radę i nie zaniedbają tego co zacząłeś! Odpocznij i pobądź z rodziną i przyjaciółmi, a potem wróć z nowymi siłami i pomysłami! Czujcie się też zaproszeni na kawę do nas! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. jak mi podasz swój adres, to Cię może odwiedzę z rodzinką:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Robert, jeśli zbudowałeś swoją ekipę na skale, a myślę, że zbudowałeś, to spokojnie będą robić swoje i rozwijać. Wierzę, że da się nadrobić czas, którego zabrakło dla najbliższych. Twoje wyznanie na blogu jest ujmujące szczerością. I odważne. Dałeś mi prztyczka do pomyślunku. :) Beata Z-P

    OdpowiedzUsuń