środa, 26 czerwca 2013

Szkoła ruchoma w akcji

    Za nami kolejne wyjścia wraz ze Szkołą Mobilną. Dwa miejsca, a zupełnie inny przebieg zajęć. W poniedziałek, jak nagła nawałnica, dzieci pojawiały się i dochodziły do nas. Kasia, Estera i ja dzielnie przetrwaliśmy pierwsze chwile. Po okołu 30 minutach część dzieci odeszła na bok, by pograć w piłkę lub pobawić się w coś innego. Nasza uwaga była mocno rozproszona, co jest rzeczą naturalną. To jest opis 3-5 minut zajęć. Kasia szalała przy panelach ruchomych z grupką dzieci, Estera bawiła się przy panelu magnetycznym jeszcze z inną grupką a ja próbowałem utrzymać kontakt z dwójką dzieciaków, które rozwiązywały dwa inne panele.  Dynamika przy Szkole przebiega w szalony sposób. Biała kreda, którą wystawiliśmy przy szkole, zniknęła nam w kilkanaście minut. I tak w kółko. Kilka razy przybiegała jakaś dziewczynka lub chłopak, mówiąc: zapomniałam/em oddać kredę. Czas przeleciał nam szybko, a ok. 30 dzieci od 2 do 14 lat nie chciało nas tak łatwo  wypuścić.

     We wtorek, przez pierwsze dobre 30 minut byliśmy w szóstkę: nasza trójka i trójka chłopaków. Czasami padał lekki deszcz. Było zimno i chłodno. Był to dobry czas na kontakt indywidualny z dzieckiem. Liczba uczestników zaczęła się intensywnie zmieniać. Pod koniec zajęć, było nas już ok. 14 osób. Pożegnania nie należą do najłatwiejszych. Część dzieci w jakiś sposób nam zaufało, a część potrzebuje nas jeszcze sprawdzić. Zastanawiasz się jak to się odbywa? Pod koniec zajęć i dobrego czasu jaki mieliśmy razem, można usłyszeć, że jest się chujem, żre się gówna, a twoim domem jest śmietnik. To taka mała próbka dla Ciebie czytelniku, byś  nie kojarzył naszej pracy z miłą zabawą i sielanką. Tak, to jest ciężka praca u podstaw w środowisku życia drugiego człowieka, a my nie jesteśmy tam dla komplementów czy prestiżu. Naszym celem jest, by drugi człowiek mógł odczuć, że jest kimś ważnym, cennym i wartościowym. Niezależnie od wieku, rasy, płci, niepełnosprawności czy orientacji seksualnej.

    Ostatnio obserwował nas pewien bezdomny człowiek, który zajmuje się recyklingiem i sortowaniem przedmiotów. Bynajmniej nie dlatego, że zmusza go do tego "ustawa śmieciowa"-tak jak np.: nasze gminy- ale życie. Po kilku dniach obserwacji dołączył do nas i z bliska patrzył jak dzieci bawiąc się, krzyczą, biegają, wygłupiają się. Rozwiązując zadania uczą się o sobie, drugim człowieku, społeczeństwie i świecie. Widzieć błysk w oku tego człowieka czy  dziecka, to wydarzenie bezcenne, dla którego warto ponosić wszelki trud.

Robert



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz