piątek, 9 listopada 2012

"Granice streetworkingu"

Późnym, wtorkowym popołudniem wyruszyliśmy na podbój dróg województw: śląskiego, świętokrzyskiego i lubelskiego. Co to była za droga...Naszą zieloną strzałą, obciążoną wystawą zdjęć, pędziliśmy z zawrotną prędkością (50-70 km/h) do Lublina, by w środę rano pojawić się na KUL-u (Katolicki Uniwersytet Lubelski).
Zostaliśmy zaproszeni przez Instytut Nauk o Rodzinie i Pracy Socjalnej na konferencję pt. „
Granice streetworkingu”. Mieliśmy podzielić się naszymi doświadczeniami z pracy środowiskowej wśród dzieci i młodzieży. Fajnie. Zgodziliśmy się, tylko nie byliśmy świadomi, że na wschód jeszcze nie wybudowano żadnej autostrady. Uzgodniliśmy, że zabierzemy ze sobą wystawę „Opowiem Ci o moim Bobrku”. A co! Niech żyje, niech pokazuje rzeczywistość taką, jak widzą ją młodzi ludzie.

Miło było po latach znów zawitać do Lublina. Mam sentyment do tego miasta, w końcu to moje rodzinne strony. Lubię charakterystyczny akcent mieszkańców tej ziemi, pierogi z kaszą, twarogiem i miętą oraz starówkę, której niestety, tym razem nie mieiliśmy okazji zwiedzić.
Konferencja rozpoczęła się o nieludzko wczesnej porze. Mieliśmy tam być o 8.30. Wysiadły nam migacze w samochodzie więc jechaliśmy sobie wesoło przez miasto, nikogo nie informując, gdzie tym razem zamierzamy skręcić. Na KUL jednak dotarliśmy i lekko zestresowani wizją powrotu do domu, jak te muły, wynieśliśmy nasz dobytek z auta i dziękując Bogu za wynalezienie windy, pojechaliśmy na 10 piętro Instytutu Jana Pawła II.
Aaaa. Zapomniałam dodać, że jeszcze dzień wcześniej okazało się, że będziemy mieli nie jedno, a dwa wystąpienia, bowiem prezes Ogólnopolskiej Sieci Organizacji Streetworkerskich OSOS nie dojedzie i poprosił nas o zastępstwo. Tak więc Robert robił za Andrzeja, ja robiłam trochę za (Pana) Roberta i siebie i było chyba OK. 

W skrócie mowa  była o historii streetworkingu w Polsce i na świecie, zaletach i wadach pracy jako streetworker w strukturach ośrodków pomocy społecznej oraz w strukturach organizacji pozarządowych. Robert opowiadał o idei sieci OSOS oraz schemacie pracy (na własnym przykładzie, bo wiadomo: każdy wypracowuje najskuteczniejsze dla siebie narzędzie biorąc pod uwagę grupę docelową). Z zainteresowaniem słuchaliśmy o bezdomnych na wybrzeżach Hiszpanii i eksperymencie polskiego naukowca, który sam stał się na chwilę bezdomnym, by lepiej poznać specyfikę tej grupy. Mówiono również o Korczaku oraz idei streetworkingu on-line. Popołudniową sesję oddano praktykom: osobom, które na co dzień pracują z bezdomnymi, dziećmi, młodzieżą, osobami uzależnionymi.

Dużo ludzi, dużo pytań i rozmów w przerwie, mało czasu na dyskusję (jak to bywa na konferencjach), różne zdania na dany temat, mili gospodarze i bardzo dobra organizacja konferencji.Ucieszyło nas zainteresowanie środowiska akademickiego oraz pozostałych uczestników konferencji naszymi działaniami. Dobrze, jeśli czasem możemy być dla innych inspiracją. Raz jeszcze pozdrawiamy Lublin!

PS. Do domu dotarliśmy po 7 godzinach jazdy...Grrrr.....


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz