poniedziałek, 4 czerwca 2012

Jeden taki dzień w roku

 Zanim w szczegółach podzielimy się wrażeniami z Małego Euro 2012 wklejam piątkowy wpis Kasi...

Pogoda nie zachęcała do niczego, a my mieliśmy takie plany... najpierw basen (obyło się bez, a i tak byliśmy mokrzy), potem ognisko, które zmieniło się w grilla, a na samym końcu w pizzę, która miała przyjechać do nas na Bobrek... Pizza wyszła, tzn. to my doszliśmy do niej. Ale od początku.
Po burzliwym opracowywaniu miesięcy letnich w sali kanapowej (ładnie brzmi), wyruszyliśmy w trójkę na zakupy. Robert płacił, my kupowałyśmy =) a wszystko z powodu tego jednego wyjątkowego dnia, jakim jest Dzień Dziecka. Po zgrabnym zapakowaniu paczuszek w końcu dotarliśmy na Bobrek. A tam... pusty plac. Ale na dzieciaki nie trzeba było długo czekać. Paczuszki przyniosły sporo radości, a mnie udało się nawet namówić K. na wyrzucenie papierków i butelek po napojach do kosza (a nie na ziemię). Przydało się, bo ostatnio to jakby nad Bobrkiem przeszło tornado, które wcześniej odwiedziło wysypisko.
Ale nie był to koniec atrakcji. Z powodu deszczu nie mogliśmy rozpalić ogniska ani zrobić grilla, i jako, że wszystko dokoła było mokre postanowiliśmy zjeść pizzę w lokalu. Udaliśmy się więc w długą i głośną podróż do restauracji (19 dzieciaków to musiało nas być słychać). Ale dotarliśmy. Po złożeniu zamówień na 11 pizz pozostało nam już tylko czekać. W tym czasie furorę robiła spora plazma z wyświetlanymi reklamami gier komputerowych. W tzw. międzyczasie dochodziły do nas napoje i kolejno zamawiane pizze. Nie obyło się też bez pomyłki, w ten sposób dostaliśmy jedną gratis =)
Konsumpcja i rozmowy miały się już ku końcowi, niecierpliwili się już ci, którzy dostali pizzę jako pierwsi, a ci ostatni, mieli jeszcze pół godziny czekania... ale udało się nam wyjść razem i spacerkiem wrócić na dzielnicę. Tak wspólnie spędziliśmy ten miły choć mokry Dzień Dziecka.

Kacha

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz