piątek, 25 lutego 2011

25 luty 2011r.


             Wspinanie nie jest łatwe, w szczególności na sztucznej ściance wspinaczkowej na hali na Szombierkach. W poniedziałek mieliśmy pierwsze podejście, ale niestety nie pomyślałem o specjalnych zgodach, myślałem, że moje projektowe wystarczą. Dlatego nam się nie udało wejść i przenieśliśmy wyjście na piątek. Dziś się udało i jaka frajda! Było nas pięcioro. Po odebraniu uprzęży i kluczy do szatni, udaliśmy się na ściankę. Ubieranie tego chromstwa, było zabawne. Przeszliśmy szkolenie z robienia ósemki, a ja instruktaż asekuracji i można zaczynać! Pierwszy na start rusza K. i udaje mu się dojść prawie do samej góry, i tak samo J. Teraz kolej na W., który jest najmłodszy w dzisiejszej grupie, on pierwszy doświadcza jak to jest być na samej górze i czuć satysfakcję. Przez dwie godziny przeszli wiele tras, ale żadnej nikt już nie przeszedł do końca. Miło jest widzieć blask w oczach młodych ludzi, kiedy udaje im się pokonać kolejną przeciwność, ale też poznać swoje możliwości. Przed 19.00 jesteśmy na Bobrku a jedno jest pewne, na ściankę na SKARPIE jeszcze wrócimy.

poniedziałek, 21 lutego 2011

Pańdziolina

            13.19 jestem w 183. Minus 6oC daje w kość. Stare, żółte VOLVO z mruczącym dieslem, tocząc się, pokonuje ponure ulice. Przejeżdżamy przez Karb, gdzie na kopalni, na przystanku, wysiada kolejna zmiana. Wysiadam na Bobrek Ratusz i od razu zauważam K. On dokładnie wie, kiedy mogę przyjechać i dość często czeka na mnie. On jedyny. Udaje, że mnie nie widzi i idzie w stronę nocnego. Nie wiedząc o tym, że idę za nim zawraca i się witamy. Dziś nasze wyjście na ściankę, ale póki co, skrzypiący śnieg i smagający mróz jest naszym i wszystkich idących kompanem. Idziemy na miejsce spotkań, gdzie jeszcze nie ma nikogo. Idziemy po każdego wg kolejności, kto bliżej. Dziś idą tylko starsi, a młodsi jutro. K. wyjdzie, tylko doje obiad a J. musi odnieść rower.  Decydujemy się nie czekać, tylko idziemy na chwilę się ogrzać, czytaj na bilard. Gdy po kwadransie wracamy, to okazuje się, że nie ma nikogo. Idziemy na Hilwe a tam jest część młodszej grupy z K. Grają w pańdziolinę (jeden stoi na bramce, a inni strzelają gole z akcji, ale tylko z powietrza, jakoś tak), gramy chwilę, by się rozgrzać i wracamy na przystanek, skąd banką dojeżdżamy pod halę na skarpie. Gdy dochodzimy pod drzwi wejściowe, okazuje się, że S. i W. też tu są i na nas czekają. Całą szóstką idziemy do kasy. Chłopaki czekają na trybunach, bo właśnie trenują dziewczyny w siatkę i jak to chłopaki, chcą się na nie popatrzeć. Ja idę kupić wejściówki, 16,00zł od 16.00 do 22.00. Szkoda, że nie mam współpracownika, bo po szychcie, by my se tu przyszli połazić. A tak pierona, moga se jeno westchnąć. Okazuje się, że jednak na zgodę rodziców, którą przygotowałem, nie wejdziemy, musi być specjalna zgoda z ośrodka. Pytam się ładnie o zniżki i jest możliwość korzystać w innych porach i to o wiele taniej. Wracam do chłopków, którzy jeszcze się nie napatrzyli i mówię jak jest. Reakcja poprawna i przewidywalna. Jutro mam spotkanie z kierownikiem hali i będę wiedział więcej o zniżkach i możliwościach. Rozdaję również zgody i wracamy, ale…przez cztery lokale, by w tym ostatnim zjeść pizzę i wrócić do domu. Z Bobrka nie mam teraz autobusu i wracam do Centrum. Wsiadam do 850, która jeździ przez Miechowice. Chce być szybciej w domu niż 623, bo on jest przyśpieszony. Na rozjeździe okazuje się, że już nie jedzie przez Miechowice, tylko bezpośrednio do Gliwic. Moja zimowa przygoda z dreszczykiem zimna trwała jeszcze 45 minut, by o 19.30 dotrzeć do domu.

21 luty 2011r.


            Za mną chorobowy weekend, a z mych planów nici! Łóżko, cztery ściany i komiks.  Zostałem miło zaskoczony odpowiedzią na apel, jaki umieściłem na blogu i FB! Ludzie, fajnie, że jesteście i chcecie się dzielić tym, co macie…a oprócz rzeczy materialnych, to cieszę się, że jesteście gotowi współdziałać. Cztery osoby chcą dać swój sprzęt fotograficzny na warsztaty! Czyż to nie jest piękne? Nie wiem jak dla ciebie czytelniku, ale dla mnie jest. Czasami mam wrażenie, że jestem sam, goły jak palec, a współczesny człowiek jest tak zabiegany, że nie chce się zatrzymać…westchnąć i pomyśleć, np.: co ja mogę zrobić dla tych dzieci, tej dzielnicy czy tego problemu. Wasza otwartość i gotowość mnie porusza i zmienia. Mam nadzieję, że powstanie z naszych wspólnych, małych i często anonimowych działań, wiele dobra dla bobrkowskiej społeczności.

czwartek, 17 lutego 2011

Bobrek oczami dziecka. Warsztaty fotograficzne w dawnej dzielnicy robotniczej.

Projekt warsztatów fotograficznych będzie realizowany na terenie miasta Bytomia ze szczególnym uwzględnieniem dzielnicy Bobrek, z której pochodzą dzieci. Tam bowiem chcemy intensywnie pracować nad magią robienia zdjęć, poprzez 8 sesji plenerowych wraz z fotografem, a także indywidualnie. Będziemy używać aparatów na kliszę, jak i cyfrowych. Poznamy także technikę wywoływania zdjęć z kliszy i cyfrowo, odwiedzając odpowiednie zakłady fotograficzne. Planujemy odwiedzić różne miejsca w dzielnicy: starą siłownię kopalnianą, byłą hutę Bobrek, stare kamienice. Będziemy poznawać ich historię a także docierać do archiwalnych fotografii przedstawiających dzielnicę Bobrek w latach jej robotniczej świetności.
Zdobyty materiał zostanie przedstawiony na wystawie fotograficznej dla mieszkańców dzielnicy jak i całego Bytomia, która będzie miała miejsce w dwóch odsłonach: w dzielnicy, gdzie na jednym z podwórek lub hali sportowej zorganizujemy spotkanie z uczestnikami oraz poczęstunkiem, a drugą jako wystawę czasową. W organizację wystaw będą czynnie zaangażowani wolontariusze.
Zależy nam na dobrym wizerunku projektu, dlatego planujemy wydrukować specjalne zaproszenia oraz plakaty informujące o odbywających się wystawach. Wśród zaproszonych gości będą m.in. przedstawiciele władz samorządowych Bytomia, organizacji pozarządowych oraz świata biznesu.
Równolegle do warsztatów chcemy, aby nasi podopieczni mieli możliwość obejrzenia kilku wystaw fotografii na terenie Górnego Śląska. W czasie projektu będziemy korzystali z usług komunikacyjnych KZK GOP.
Dzieci uczestniczące w warsztatach uzyskają podstawową wiedzę z zakresu sztuki fotografii, zapoznają się z historią swojej dzielnicy, nabędą umiejętności wyrażania własnego zdania na tematy dla nich istotne. Ponadto nasi podopieczni będą brali czynny udział w procesie przygotowywania wystawy zdjęć, w związku z tym: nauczą się wywoływania zdjęć w ciemni fotograficznej, wraz z fotografem podejmą decyzję, które zdjęcia znajdą się na wystawie, pomogą w przygotowaniu przestrzeni wystawowej oraz reklamie wystawy w swoim środowisku. Dzięki projektowi dzieci poznają także ofertę ważnych, śląskich ośrodków kultury w tym Bytomskiego Centrum Kultury, która do tej pory była poza ich zasięgiem z uwagi na bariery komunikacyjne i finansowe.
Podczas trwania warsztatów będzie też czas na wspólne posiłki. Działania będą miały miejsce od lutego do maja 2011r.

To jest fragment streszczenia jakie zostało wysłane do Fundacji Wspólna Droga w ramach konkursu. Od marca zaczynamy warsztaty, a luty jest czasem przygotowań. Dlatego m.in. poszukujemy osób, które pożyczą/podarują stare aparaty cyfrowe lub analogowe na warsztaty fotograficzne "Bobrek oczami dziecka... Mamy trzy sztuki i coś kupimy, ale wydaje mi się, że fajnie by było, gdyby każdy z uczestników (10 osób) miał swój model do ćwiczeń i robienia zdjęć. Zajęcia zaczynamy w pierwszych dniach marca.

Apel kierujemy w szczególności do tych, którzy nie używają już swoich starych aparatów i nie wiedzą co z nimi zrobić.

Kontakt:
Robert Cieślar
pracownik ds. pedagogiki ulicy
tel. 693927373
robert.cieslar@cme.org.pl

16 luty 2011r.

Jak ten czas szybko płynie, już za mną połowa lutego, który na szczęście jest krótki. Jeszcze tylko 12 dni i marzec. Gdzieś w najdalszych skrawkach pamięci, są minione wydarzenia: zimowisko dla dzieci, gdzie byłem z czwórką z Bobrka, wycieczka do Centrum Bytomia ze starszą grupą, kilka spotkań na sali gimnastycznej czy kilka wizyt w domach chłopaków. To już za mną.
W piątek byłem na spotkaniu młodzieży w Zabrzu, gdzie starałem się pokazać czym jest streetworking i w jaki sposób ja go używam. W ostatnią sobotę, byłem także na spotkaniu w sprawie założenia lokalnego stowarzyszenia kulturalnego. Zostałem o tym poinformowany, przez I., która znalazła mnie przez tego bloga i chciała się spotkać, ponieważ sama z ramienia BeCeKu prowadziła różna warsztaty i zajęcia na Rozbarku i Bobrku. Miło było się spotkać w tej ziemskiej rzeczywistości.
Pisaliśmy także, jako nasz dział DDM, duży projekt do FIO. Pisanie wniosku w dwóch miejscach (Bytom i Dzięgielów) i to przez Internet, jest niezłą jazdą i zajęło mi dużo czasu (tak, potraktuj to drogi internauto jako moje nieudolne usprawiedliwienie blogowego niebycia.) Wniosek poszedł, a nam trzeba cierpliwości w czekaniu i nadziei, że zostanie pozytywnie rozpatrzony. Chcemy szkolić oraz działać równocześnie w kilku miejscach w Polsce na raz. Dlatego część mojej pracy w lutym, poświęcona jest tej tematyce. Pożyję zobaczę. Jeden z naszych wniosków, który składaliśmy do UM w Bytomiu, został odrzucony. Musimy go poprawić i złożyć jeszcze raz, gdyż wydaje mi się, że Podwórkowa liga ma szanse zaktywizować bobrkowskie środowisko dzieci i młodzieży. A 5000,00zł na dwa miesiące rozgrywek nie jest dużym kosztem(w tym nagrody, koszulki, sprzęt, treningi, napoje, i finałowy piknik). Termin do 21 marca. Jak się nie uda, to z chłopakami ruszamy do firm, sklepów, kościołów, radnych i Bóg wie gdzie jeszcze, ale Podwórkowa liga się odbędzie. Zbyt mocno jestem, a także chłopaki na to napaleni, by się poddać.
Z innej beczki, ale powiązanej z mą pracą, to dziś rano byłem na komisariacie, bo złapano sprawców kradzieży kilkunastu katalizatorów (i nie tylko) w tym także mojego (kradzież w listopadzie). Zostałem poproszony o złożenie zeznań i wyjaśnień.
Jestem także w toku rozmów z fotografką, która dla nas przeprowadzi warsztaty fotograficzne w dzielnicy. W marcu pierwsze zajęcia i wyjścia, teraz czas wszelkich załatwień itp. W maju zorganizujemy wystawę i to nawet dwie; jedną dla lokalnej społeczności na Bobrku, a drugą w centrum Bytomia.
Na Bobrku stara bieda, nic nie dzieje. Nuda. Trzeba się ruszać, bo inaczej d… marznie! Dziś byliśmy w trójkę na Szombierkach w hali „Na skarpie”, gdzie sprawdzaliśmy kiedy i za ile można pójść się powspinać na ściankę wspinaczkową. Idziemy w przyszłym tygodniu. Pokonamy (lub nie) swój strach!