wtorek, 20 września 2011

Daj mi tę noc…


            Jest niedziela. Pierwszy dzień tygodnia dla jednych, drugi dzień tygodnia dla drugich, ostatni dzień tygodnia dla trzecich, a dla jeszcze innych kolejny zwykły dzień. To właśnie dzisiaj jest trzeci piknik mieszkańców Bobrka. Po raz pierwszy w nowym miejscu na pl. Drzymały. Jesteśmy tam parę minut po 14.00, tzn., moja żona i córka, Madzia, pracownik ds. wolontariatu, nasza wolontariuszka Kasia, a także ja. Większość rzeczy i sprzętu już jest rozstawionych. Harcerze stawiają właśnie namioty typu NS dla naszej i PAL-owskiej wystawy. Szybko budują dwa namioty obok siebie i możemy się rozstawiać na kilkunastu antyramach. Mamy ponad 20 zdjęć. Na środku stawiamy stół i rozkładamy ulotki o naszej organizacji. Wystawa jest już prawie zainstalowana, gdy dobiega do moich uszu dźwięk muzyki. To zbliżająca się od ul. Stalowej orkiestra górnicza, której przepiękne melodie rozpoczynają święto mieszkańców Bobrka. Obok nas stoi dmuchana ścianka wspinaczkowa harcerzy. Plac ma dwie strefy, jedna jest odgrodzona od reszty stalowym ogrodzeniem. Słyszę, chyba w żartach, że tam jest strefa Unii Europejskiej. Sam nie wiem. Jest jeszcze inny podział. W „Unii” atrakcje są za darmo. Myślę, że organizatorzy chcieli mieć wpływ na spożycie alkoholu w tej strefie, bo wejść pilnowali ochroniarze. W strefie przygranicznej konsumpcja alkoholu jest. No, bo jak by miała nie być, przecież mieszkańcy są u siebie, na swoich podwórkach i klatkach. Program jest oryginalny i nietuzinkowy. Jest iluzjonista, wręczenie pucharów i medali w rozgrywkach sportowych, pokaz tańca i wiele innych atrakcji. Był wóz strażacki, który wszystkich chętnych wywoził w koszu na sporą wysokość. Jest i zespół muzyczny, jak to bywa w zwyczaju. Ja muzykiem nie jestem. Szkoda, bo słysząc sposób wykonywania piosenek i ich aranżacje-myślałem, że to karaoke! Ale nie, ale nie. Dobra, dość tych spacerów i czas wracać do NS. Wystawa cieszyła się chyba sporym zainteresowaniem, bo wiele osób chciało podejść i zobaczyć. Były i rozmowy, ale największą frajdę sprawiało mi obserwowanie i słuchanie komentarzy. Dzieciak do dzieciaka: chodźmy już z tego namiotu miłości! Lekko podchmielony pan, który mógł spożyć 6 dawek alkoholu, to w sumie tyle ile zaleca WHO przy spożyciu okazjonalnym, mówi patrząc na zdjęcie z wagonami: Kaj je ta zwrotnica, no gdzieś tu musi być! Z niecierpliwiony słuchacz woła: Choć i tak tego wagonu nie otworzysz. Był także ktoś inny, kto mówił: Co za wstyd! Takie zdjęcia pokazywać! Gańba! Było też wielu innych i wszyscy w jakiś sposób byli dotknięci tym, co zobaczyli. I oto chodzi w wystawie. Parę minut po 19.00 jest już na tyle ciemno, że decydujemy się jechać. Pakujemy zdjęcia i dzięki pomocy mieszkańców zwijamy się w mig. Zostajemy jeszcze chwilę, by o 19.30 zobaczyć pokaz teatru ognia. Ostatni błysk ognia i wydarzenia na tym szczególnym placu zabaw przechodzą już do historii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz