poniedziałek, 9 maja 2011

1 maja 2011r.

            Dziś ostatni wyjazd do Aqua Parku w Tarnowskich Górach. Dwie grupy już były, została trzecia, ostatnia. Na Bobrku jestem o 8.30. Jest sobota i dla mnie jest to jedyny wolny termin, bu wyjechać. Dwóch chłopaków już jest, a po dwóch musimy jeszcze zajść. Będą pierwszy raz na wyjeździe ze mną. Zawsze jest ten pierwszy raz i towarzyszą temu różne emocje. Wszyscy jesteśmy podekscytowani, bo wreszcie się nam udało wyjechać. Na basenie jesteśmy o 9.30, zanim tam dotarliśmy, była kłótnia, kto siedzi z przodu. Po kilku minutach D. stwierdza: ja tu jestem najstarszy i wy nic nie macie do gadania. Dość często spotykam się z takim rozwiązaniem różnych konfliktów. Nie jestem zdziwiony, tylko rozczarowany, że młodsi tak szybko się poddali. Na basenie szybkie wyjaśnienie zasad: primo, ratownik rządzi na basenie i jego słuchamy. Drugie primo: jeśli ktoś chce iść na inny basen itp., informuje mnie. Trzecie primo: ten, kto z jakichś powodów musi opuścić basen, czeka na zewnątrz, aż reszta skończy się bawić. Zabawa jest przednia. Radość kogoś, kto jest pierwszy raz w Aqua Parku jest niesamowita. Mamy pecha, jest awaria prądu i na kwadrans wszystkie atrakcje są zatrzymane. P. wpada na pomysł, by wejść do rury, w której teraz nie ma wody. Na szczęście ratownik reaguje szybciej niż ja. W końcu za to mu płacą! P. z zwieszoną głową wraca. Ten, który uciekał z różnych miejsc (szkoła, dom, itp.) dziś poniósł klęskę. Wypływamy na zewnątrz, by złapać kilka promieni słonecznych. Dwie godziny mija jak z bicza strzelił. Czas wracać. Po drodze zatrzymujemy się w McDonaldzie na szybki, "zdrowy" posiłek. Na Bobrku kończymy konsumpcję. Wspominamy wspólną zabawę, która ku zdziwieniu każdego z nas, tak szybko się skończyła. Na dzisiaj tyle, aż tyle, tylko tyle?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz