sobota, 9 października 2010

4 października 2010r.

Za mną dwa wyjazdy. Idę ulicą i spotykam P. Zaprasza mnie na podwórko. Gramy w UNO, obok ktoś rąbie drzewo na opał. Wygrywam pierwszą partię. Dochodzi jego kolega i idziemy zgrać szpila na tyłach budynku. Jedna bramka jest wymalowana na jakiejś ścianie a inna stoi zbita z trzech tyczek. Nie jest źle, mam tylko na sobie ciężki plecak, ale i tak przegrywamy. Gramy jeden na dwóch. Chłopak jest dobry. Jest parę minut przed 15.00 więc żegnam się i idę na wyznaczone miejsce spotkania. P. idzie ze mną. Czekamy chwilę i pojawia się K., G., i W. Idziemy na pierwsze nasze zakupy do sklepu. Umowa jest taka: dostają 10zł i mogą dziś wydać na co chcą, tylko do zjedzenia i picia. Za ich zakupy potrzebuję paragon. Jeśli nie wydają wszystkiego, reszta wraca do mnie. Będzie na inny dzień. K. dostaje kasę jako pierwszy. Nie ma ich jakieś 5 minut. Pierwszy wychodzi K., podchodzi do mnie i zdaje mi relację z zakupów. W kolejce zostaje G. i on płaci. Ciekawe, jest młodszy od K. i to nie on dostał pieniądze, tylko K. K. zrezygnował w funkcji jaką otrzymał w tej sytuacji, choć wiedział, że kolejnego dnia ktoś inny dostanie pieniądze. Czemu…bo G. jest dobrym animatorem i w tym składzie grupy, to on jest liderem. To wiem na pewno. Dostaję paragon i resztę. Idziemy na teren po hucie. Siadamy na bloku skalnym, obok zwalonych części komina i gramy w Uno. Po kilku partiach jest propozycja z mojej strony, by oni zainicjowali zabawę. Gramy w Policjantów i Złodziei, lecz po kilku chwilach odkrywamy, że teren jest zbyt trudny dla tego typu zabaw. Rezygnujemy i wracamy na plac zabaw. Tam gramy w Ubongo. Mamy niezły ubaw. Po chwili postanawiamy iść sprawdzić co się dzieje na boisku. W. widzi znajomych i chce się pożegnać, odchodzi i po chwili, wraca by odebrać swoją należność- garść cukierków, które oprócz wody smakowej i chipsów sobie kupili. Znów wraca, tym razem w roli pośrednika. Dwójka chłopaków chce dołączyć do nas. Mówię, że jestem do dyspozycji i mogą przyjść się umówić na spotkanie. Znam ich z widzenia. Jednego spotkałem ostatnio w piątek, jak się wybierał na mecz a drugiego kojarzę z boiska. Ale chyba się wstydzą. Umawiamy się, że o 17.00 tu na nich czekam. Jednak nie dochodzimy do boiska w całym składzie. G. musi iść do domu, a P. spotyka kolegę i się żegna. Zostaje K., bo W. poszedł jednak z tą dwójką. Idziemy dalej i rozmawiamy o różnych rzeczach. Ci co odeszli znowu się pojawiają i tak w kółko. O 17.00 jest K. z A. Opowiadam im o tym co robiliśmy i co będziemy może robić. Są zdecydowani. Umawiamy się na środę, by w coś pograć. Rozchodzimy się, ale K. i P. idą mnie odprowadzić na przystanek. Jeden próbuje wyciągnąć kasę na batony, na cokolwiek. Nie zgadzam się, znam już zakończenie takich historii. P. zniechęcony odchodzi, rozmawiam jeszcze chwilę i się żegnam. Dziś już pora wracać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz